Rozdział dedykuje wszystkim komentatorom.
Jeżeli czytasz pozostaw po sobie jakiś ślad. To mnie motywuje.
*Wieczór*
Violetta
Mam jeszcze 2 godziny żeby się wyszykować i jedziemy do rodziców Leona. Mój narzeczony jest już gotowy, ale przed chwilą przyszedł do nas jakiś pan i Leon z nim rozmawia. Jestem ciekawa kto to jest, ale znając Leona i tak mi nic nie powie. Teraz nie mam czasu na to żeby ciągle myśleć kto to jest muszę się wyszykować. Wzięłam prysznic, poprawiłam makijaż, uczesałam i ubrałam.
Gdy byłam już gotowa zeszłam na dół i akurat ten facet wychodził. Leon odwrócił się w moją stronę, a w jego oczach od razu pojawiły się iskierki. Podszedł do mnie i nagle popchnął na kanapę, a sam położył się na mnie.
- Ta sukienka nie jest za krótka?- spytał i przejechał nosem po mojej szyi.
- Nie. Jest w sam raz.- odpowiedziałam.
- No dobrze. Niech Ci będzie.
- Nie musimy już jechać?- spytałam kiedy zszedł ze mnie.
- Musimy.
Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie postanowiłam wypytać się Leona o tego faceta.
- Leon im był ten facet?
- Pani Castillo jak zawsze ciekawa.
- Odpowiesz?
- Nikim ważnym. Nie zamartwiaj się tym.
- Widzę, że coś przede mną ukrywasz. Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć kto to był?
- Możesz nie drążyć tego tematu?
- Chcę tylko się dowiedzieć kim on był.
- Nie dasz mi spokoju jak Ci nie powiem?
- Nie.
- Jest moim kierowcą i ochroniarzem.
- Pierwszy raz go widziałam. Nie mówiłeś, że masz kierowcę.
- Dałem Taylorowi przez jakiś czas wolne, ponieważ miał chorą córkę i chciał się nią zająć,
- Taylor?
- Tak ma na imię.
- Czyli, że teraz on będzie cię wszędzie woził?
- Oczywiście, że nie. Tobie też załatwiłem ochronę.
- Co?! Ochronę? Po co mi ochrona przecież jestem bezpieczna.
- To nie podlega żadnej dyskusji. Od jutra będziesz miała ochronę i koniec kropka.
- Ale dlaczego?
- Nie mogę Ci powiedzieć.
- Ty nigdy nie chcesz mi nic powiedzieć.
- Bo nie chcę Cię wszystkim zamartwiać.
Resztę drogi odbyliśmy w ciszy. Kiedy byliśmy już przed willą jego państwa Verdas nagle Leon przyciągnął mnie do siebie.
- Gniewasz się?- spytał.
- Nie, ale nie lubię kiedy coś przede mną ukrywasz.
- Kiedyś Ci powiem.
- Dobrze. Wchodzimy?
- Tak.
Gdy weszliśmy do środka wszyscy zaczęli składać życzenia Leonowi. Ja w tym czasie przywitałam się z rodzicami Leona, Fran i ogółem naszymi przyjaciółmi. Leon przedstawił mnie osobom, których jeszcze nie znam. Ciągle czułam na sobie czyjś wzrok, ale nie wiem kogo. Kiedy Leon był zajęty rozmową ze swoim kuzynem ja poszłam do toalety. Kiedy wyszłam postanowiłam zobaczyć jak wyglądał pokój Leona. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi i trafiłam. Była to stara sypialnia Leona. Zostawiłam drzwi lekko uchylone i rozejrzałam się po pokoju. Sypialnia wygląda praktycznie tak jak każdego nastolatka. Na przeciwko łóżka wisi tablica z różnymi zdjęciami. Jest tu mnóstwo zdjęć z wakacji, na których jest Leon, Fran i państwo Verdas, ale są również z Federico. Czyli przyjaźń od dzieciństwa. Leon był mega przystojny nawet jak był nastolatkiem.
- Szukałam Cię.- powiedziała nieznana mi osoba, a ja od razu się odwróciłam.
- My się nawet nie znamy.
- Leon nie chciał mi Cię przedstawić? Dziwne.
- W takim razie może ty mi powiesz kim jesteś?
- Jestem jego byłą dziewczyną. Teraz się przyjaźnimy. Ale wiesz co? Powiem Ci jedno. Nie wiem co Leon w tobie widzi. Ze mną byłoby mu lepiej. Ty pewnie lecisz tylko na jego pieniądze. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie swój błąd i Cię zostawi.
Nie wytrzymałam i walnęłam ją w twarz.
- Co ty możesz wiedzieć o tym co czuję do Leona? Kocham Leona bardziej niż Ci się wydaję, a gdyby Leonowi na mnie nie zależało raczej by mi się nie oświadczył.
- I ty liczysz, że Leon Cię kocha? Zobaczysz prędzej czy później Cię rzuci.
- Zostaw ją w spokoju Vanessa.- nagle w pokoju zjawił się zły Leon.
- Leon zrozum w końcu, że zasługujesz na kogoś lepszego.
- Skąd ty to możesz wiedzieć? Kocham Violettę i niech to w końcu do ciebie dotrze. Nigdy nie będziemy razem.
- Jestem dla ciebie odpowiednią dziewczyną.
- Ty? Chyba śnisz. Zdradziłaś mnie, nigdy nie powiedziałaś, że mnie kochasz.
- Miłość jest dla głupich.
- Wynoś się z mojego domu!- krzyknęła pani Verdas, która nagle pojawiła się w pokoju.- Nie słyszałaś?Masz natychmiast opuścić mój dom.- powiedziała.
Kiedy Vanessa udała się do wyjścia zatrzymała ją jeszcze pani Verdas.
- Jeszcze jedno. Nigdy nie zbliżaj się do mojego syna, a tym bardziej nie obrażaj Violetty.- powiedziała i spoliczkowała ją z całej siły.
Vanessa złapała się za obolały policzek i wyszła jak najszybciej. Leon od razu mnie do siebie przytulił.
- Wszystko w porządku?
- Tak mamo. Możesz zostawić nas na chwilę samych?
- Oczywiście.- odpowiedziała i wyszła.
- Co jeśli ona miała rację? Nie jestem odpowiednią kobietą dla ciebie.
- Czy kiedykolwiek dałem Ci powód żebyś tak myślała. To jej zdanie. Ona nie wie co czuję do ciebie. To egoistka. Myśli tylko o sobie i o tym żeby było o niej głośno. Będąc w związku ze mną liczyła tylko na imprezy gdzie będą paparazzi, zrobią jej zdjęcia i pojawi się na okładkach gazet. Jesteś w 100% odpowiednią kobietą dla mnie.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie bardziej. Idziemy na dół? Goście na nas czekają.
- Jasne.
Gdy zeszliśmy na dół Leon objął mnie w talli i podziękował wszystkim za przybycie.
- Chciałbym jeszcze coś ogłosić. Otóż ta piękna kobieta Violetta Castillo zgodziła się zostać moją żoną.- powiedział, a wszyscy zaczęli bić brawo i nam gratulować.
- Już się nie mogę doczekać aż będziesz tylko moja.- powiedział i mnie pocałował.
- Już jestem twoja.
- Na mocy prawa.- uśmiecha się.
Około godziny 23 większość gości już poszła. Zostali tylko nasi przyjaciele.
- Viola pokaż pierścionek.- powiedziała Lu, która do mnie podeszła.
Pokazałam jej dłoń, na której znajdował się pierścionek.
- Jaki piękny. Musiał być bardzo drogi.
- Też tak myślę. Jak się czujesz?
- Dobrze. Tylko dokuczają mi poranne mdłości, a ogółem jest okej.
- No to się cieszę.
- Federico jest za bardzo opiekuńczy, ale mama mnie ostrzegła, że każdy facet za pierwszym razem tak reaguje.
- Też tak słyszałam. Co to będzie jak ja zajdę w ciąże. Leon już teraz jest opiekuńczy, a co dopiero jak będę w ciąży.- zaśmiałam się.
- Z czego się tak śmiejecie?- spytał Leon, który do nas podszedł.
- Z niczego.
Pożegnaliśmy się z naszymi przyjaciółmi, którzy już poszli. Posiedzieliśmy jeszcze trochę u rodziców Leona po czym wróciliśmy do domu.
*Następnego dnia*
Z mojego cudownego snu wybudził mnie Leon, który zaczął trącać nosem moją szyję.
- Hej śpiochu.
- Hej.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że leży już ubrany.
- A ty co już ubrany?
- Musiałem popracować z rana. Ubieraj się muszę Ci kogoś przedstawić.
- Kogo?
- Zaraz się dowiesz.
Wstałam, ubrałam się w czarne dresy i luźną koszulkę. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że Leon rozmawia z jakimś facetem i Taylorem. Podeszłam do nich, a Leon od razu mnie objął w talli. Najpierw przedstawił mnie Taylorowi, a później temu drugiemu.
- To jest twój ochroniarz.
- Przecież rozmawialiśmy o tym. Powiedziałam, że nie potrzebuję ochrony.
- To dla twojego bezpieczeństwa. Luke będzie twoim ochroniarzem czy Ci się to podoba, czy nie.
- Przecież jestem bezpieczna.
- Violetta chociaż raz się ze mną nie kłóć. Często wyjeżdżam i wolałbym wiedzieć, że jesteś bezpieczna.
- Widzę, że tu nie o to chodzi. Możesz w końcu powiedzieć mi prawdę?!
- Violetta przestań ciągle o to wypytywać. Luke od dzisiaj będzie cię wszędzie woził i pilnował. Koniec tematu. A teraz muszę omówić coś z Taylorem i Luke'm.
Muszę dowiedzieć się od niego o co chodzi, że nagle muszę mieć ochronę choćby torturami. Zjadłam śniadanie i usiadłam w salonie po czym zaczęłam oglądać. Po godzinie z gabinetu wyszedł Taylor i Luke. Pożegnali się i wyszli. Leon siedział jeszcze chwilę w gabinecie po czym również z niego wyszedł.
- Gniewasz się?- spytał.
- Bardzo. Nagle zacząłeś nalegać na ochronę, załatwiasz wszystko za moimi plecami, a na dodatek nie chcesz mi powiedzieć jaki jest powód dla, którego muszę mieć ochronę.
- Chodzi o mojego byłego pracownika. Pamiętasz jak pracowałaś w firmie, a twoim szefem był Jack. Wtedy nie byliśmy jeszcze parą, ale już byłem w tobie zakochany, więc kupiłem tą firmę. Kiedy powiedziałaś, że przystawiał się do ciebie zwolniłem go. Teraz się mści. Dlatego nalegam na ochronę. On wie, że bardzo mi na tobie zależy dlatego nie chcę narażać Cię na to żeby coś Ci zrobił Liczę, że zgodzisz się na ochronę. Byłbym wtedy o wiele spokojniejszy, ponieważ wiedziałbym, że jesteś bezpieczna.
- Zgadzam się.
- Naprawdę?
- Tak. Wiem, że martwisz się moim bezpieczeństwem i jeżeli dzięki temu będziesz spokojniejszy to się zgadzam.
- Kocham Cię.- podszedł do mnie i pocałował.- A teraz przepraszam, ale muszę jechać do pracy. Z tobą zostaje Luke. Słuchaj się go. Będzie mnie o wszystkim informował.
- Oczywiście panie Verdas.
- Panno Castillo proszę mnie nie prowokować. Mówię serio słuchaj się go.
- Dobrze. Jedź już, bo się spóźnisz.
- Pa skarbie.
- Pa.
Witam, witam. Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. A w nim: urodziny Leona i problem z byłą dziewczyną, ale sytuacja opanowana no i najciekawszy wątek, który będę prowadziła przez kilka może kilkanaście rozdziałów otóż tajemniczy Jack, którego Leon zwolnił. Zdradzę tylko tyle, że będzie z nim dużo problemów, ale nie bójcie się Leonetta się nie rozpadnie. Nie może być wiecznie słodko trzeba wprowadzić trochę akcji. Przyznam, że przydał mi się taki krótki urlop, bo dzięki temu mam teraz dużo weny. Pod poprzednim rozdziałem było sporo komentarzy, ale wiem, że stać was na więcej. Wystarczy kropka, przecinek, wykrzyknik cokolwiek, ale to bardzo motywuje. Jeżeli będzie dużo komentarzy to rozdziały będą pojawiały się codziennie, a jeżeli będzie ich mało to będę dodawała rzadziej. A zdradzę, że warto komentować, ponieważ w następnych rozdziałach dużo się będzie działo. Do następnego.
Pozdrawiam,
Zuza.
PS. Przypominam, że jeżeli ktoś chce żebym zajmowała mu miejsce pod rozdziałem niech napisze w komentarzu.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Około godziny 23 większość gości już poszła. Zostali tylko nasi przyjaciele.
- Viola pokaż pierścionek.- powiedziała Lu, która do mnie podeszła.
Pokazałam jej dłoń, na której znajdował się pierścionek.
- Jaki piękny. Musiał być bardzo drogi.
- Też tak myślę. Jak się czujesz?
- Dobrze. Tylko dokuczają mi poranne mdłości, a ogółem jest okej.
- No to się cieszę.
- Federico jest za bardzo opiekuńczy, ale mama mnie ostrzegła, że każdy facet za pierwszym razem tak reaguje.
- Też tak słyszałam. Co to będzie jak ja zajdę w ciąże. Leon już teraz jest opiekuńczy, a co dopiero jak będę w ciąży.- zaśmiałam się.
- Z czego się tak śmiejecie?- spytał Leon, który do nas podszedł.
- Z niczego.
Pożegnaliśmy się z naszymi przyjaciółmi, którzy już poszli. Posiedzieliśmy jeszcze trochę u rodziców Leona po czym wróciliśmy do domu.
*Następnego dnia*
Z mojego cudownego snu wybudził mnie Leon, który zaczął trącać nosem moją szyję.
- Hej śpiochu.
- Hej.
Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam, że leży już ubrany.
- A ty co już ubrany?
- Musiałem popracować z rana. Ubieraj się muszę Ci kogoś przedstawić.
- Kogo?
- Zaraz się dowiesz.
Wstałam, ubrałam się w czarne dresy i luźną koszulkę. Zeszłam na dół i zobaczyłam, że Leon rozmawia z jakimś facetem i Taylorem. Podeszłam do nich, a Leon od razu mnie objął w talli. Najpierw przedstawił mnie Taylorowi, a później temu drugiemu.
- To jest twój ochroniarz.
- Przecież rozmawialiśmy o tym. Powiedziałam, że nie potrzebuję ochrony.
- To dla twojego bezpieczeństwa. Luke będzie twoim ochroniarzem czy Ci się to podoba, czy nie.
- Przecież jestem bezpieczna.
- Violetta chociaż raz się ze mną nie kłóć. Często wyjeżdżam i wolałbym wiedzieć, że jesteś bezpieczna.
- Widzę, że tu nie o to chodzi. Możesz w końcu powiedzieć mi prawdę?!
- Violetta przestań ciągle o to wypytywać. Luke od dzisiaj będzie cię wszędzie woził i pilnował. Koniec tematu. A teraz muszę omówić coś z Taylorem i Luke'm.
Muszę dowiedzieć się od niego o co chodzi, że nagle muszę mieć ochronę choćby torturami. Zjadłam śniadanie i usiadłam w salonie po czym zaczęłam oglądać. Po godzinie z gabinetu wyszedł Taylor i Luke. Pożegnali się i wyszli. Leon siedział jeszcze chwilę w gabinecie po czym również z niego wyszedł.
- Gniewasz się?- spytał.
- Bardzo. Nagle zacząłeś nalegać na ochronę, załatwiasz wszystko za moimi plecami, a na dodatek nie chcesz mi powiedzieć jaki jest powód dla, którego muszę mieć ochronę.
- Chodzi o mojego byłego pracownika. Pamiętasz jak pracowałaś w firmie, a twoim szefem był Jack. Wtedy nie byliśmy jeszcze parą, ale już byłem w tobie zakochany, więc kupiłem tą firmę. Kiedy powiedziałaś, że przystawiał się do ciebie zwolniłem go. Teraz się mści. Dlatego nalegam na ochronę. On wie, że bardzo mi na tobie zależy dlatego nie chcę narażać Cię na to żeby coś Ci zrobił Liczę, że zgodzisz się na ochronę. Byłbym wtedy o wiele spokojniejszy, ponieważ wiedziałbym, że jesteś bezpieczna.
- Zgadzam się.
- Naprawdę?
- Tak. Wiem, że martwisz się moim bezpieczeństwem i jeżeli dzięki temu będziesz spokojniejszy to się zgadzam.
- Kocham Cię.- podszedł do mnie i pocałował.- A teraz przepraszam, ale muszę jechać do pracy. Z tobą zostaje Luke. Słuchaj się go. Będzie mnie o wszystkim informował.
- Oczywiście panie Verdas.
- Panno Castillo proszę mnie nie prowokować. Mówię serio słuchaj się go.
- Dobrze. Jedź już, bo się spóźnisz.
- Pa skarbie.
- Pa.
Witam, witam. Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. A w nim: urodziny Leona i problem z byłą dziewczyną, ale sytuacja opanowana no i najciekawszy wątek, który będę prowadziła przez kilka może kilkanaście rozdziałów otóż tajemniczy Jack, którego Leon zwolnił. Zdradzę tylko tyle, że będzie z nim dużo problemów, ale nie bójcie się Leonetta się nie rozpadnie. Nie może być wiecznie słodko trzeba wprowadzić trochę akcji. Przyznam, że przydał mi się taki krótki urlop, bo dzięki temu mam teraz dużo weny. Pod poprzednim rozdziałem było sporo komentarzy, ale wiem, że stać was na więcej. Wystarczy kropka, przecinek, wykrzyknik cokolwiek, ale to bardzo motywuje. Jeżeli będzie dużo komentarzy to rozdziały będą pojawiały się codziennie, a jeżeli będzie ich mało to będę dodawała rzadziej. A zdradzę, że warto komentować, ponieważ w następnych rozdziałach dużo się będzie działo. Do następnego.
Pozdrawiam,
Zuza.
PS. Przypominam, że jeżeli ktoś chce żebym zajmowała mu miejsce pod rozdziałem niech napisze w komentarzu.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ
Patrycja Sumera
OdpowiedzUsuńPati nadchodzi!
UsuńInformuje, ze w komentarzu mogą pojawić się przekleństwa!
Co kurwa? ??!!!!
Vanessa? ? Niech ta zdziałać spada na drzewo! Ehhh
Co za babsko wstrętne!
Dobra uspokoiłam się!
Urodziny jak najbardziej zajebiste!!
Tylko ta szmata!
Ze niby Vils nie jest odpowiednia kobieta dla Leona? ?
Taaa napewno!
Lu denerwuja mdłości.
Fede nad opiekuńczy.
Ale mamuśka Leona się wkurzyla.
I bardzo dobrze!
Ochrona? Serio?
Co to za Jack? Ja chce wiedziec i to szybko!
Ludziska komentować!
Kurde bo nie wytrzymam!
Ale zesz mi zrobiła!
Nooo zesz kurde!
Dobra czekam na next :-)
Buziaczki :* ❤ ❤
Jak mnie ten tel irytuje. Miało być niech ta zdzira spada na drzewo!
UsuńJorge Verdas
OdpowiedzUsuńDzień Doberek kochana.
UsuńPrzybywam powiedzieć Ci jaki jest Cudowny rozdział.
Jak na pewno wiesz, że rozdział jest genialny.
Normalnie G E N I A L N Y !!! !!! !!!
Kto to jest do jasnej cholery Vanessa Sressta!!!
Dobrze, że Vivi i mama Leona wygadały jej
Dobra, kończę bo nie mam wenty na komentarz
Niecierpliwie czekam na next !!!!!!
Buziaki,
Jorge
Jagoda Mackowiak
OdpowiedzUsuńIdealny
UsuńDobrze ze Viola i mama Leona jej zdzieliły
Za kogo ona sie uważa ze niby ona jest odpowiednia dla Leona no chyba nie
Bezczelna vanessa i jeszcze mówi ze violetta kest z nim dla pieniędzy
Po prostu jej żal tyłek ściska ze noe jest z nią i noe ma sie z kim pokazywać
Czekam na nexta;)
Idealny!
OdpowiedzUsuńCudowny
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial, swietny blog, swietna Ty!!!! Strasznie podobaja mi sie twoje opowiadania. Poprosilabym Cie na zapas zeby nie bylo az tak duzo przeklenstw :)
OdpowiedzUsuńPS. Sorry za brak kresek itd :)
Ktoś tu czytał ,,ciemniejszą stronę Greya ":) Tak więc rozmowa Leona z Vilu i te ,,na mocy prawa " całkowicie z tej książki . Taylor i Luke , w książce był Taylor i Sawyer . Vanessa to nie kto inny jak ,,Pani Robinson " ( Pani Lincoln ) I ta scena z wyrzuceniem z domu Vanessy, brakowało mi jedynie akcji z drinkiem . zaręczyny na urodzinach verdasa , też z książki . Jack Hyed to postać z Greya , a tu też się pojawia . oczywiście jest też sposób jaki że sobą rozmawiają ,,Panie Verdas " ,, Panno Castillo " ( w książce nazwiska były inne , Pan Grey i Panna Still ) , a także pamiętne maile założenia się że jak będę dalej czytać te rozdziały to znajdę pełno innych podobieństw. Pomimo wszystko podoba mi się twoje opowiadanie
OdpowiedzUsuń~ NZ