czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 35 ,,Twoja. Na zawsze."

*Kilka dni później*

Violetta

Naty poszła na zakupy, a ja zostałam w domu. Źle się dzisiaj czuję. Luke od kilku dni cały czas mnie pilnuję. W sumie to dobrze. Mam pewność, że David mi nic nie zrobi. Wczoraj dzwonił do mnie, ale za każdym razem odrzucałam połączenie. na moje nieszczęście napisał, że zostaje w Buenos Aires jeszcze dwa tygodnie. Z Leonem rozmawiałam dzisiaj rano. Niestety jego wyjazd ciągle się przedłuża.
- Pan Verdas dzwonił. Muszę zawieść panią w jedno miejsce.
- Dobrze.
Schowałam telefon do torebki i pojechałam z Lukiem z nieznanym mi kierunku. Po 40 minutach byliśmy na lotnisku.
- Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
- Ja tylko wykonuję polecenia pana Verdasa.
Nagle zobaczyłam dziewczyny. Podbiegły do mnie.
- Wiecie co my tu robimy?
- Leon mówił, że nie chce żebyś była w Buenos Aires kiedy jest tutaj David i lecimy na wakacje.
- Zazdroszczę Ci narzeczonego.
- Ale ja nie mam żadnych ciuchów.
- Miałaś się dowiedzieć dopiero teraz, więc wczoraj jak poszłaś spać spakowałam Cię.
- Aha.
Weszłyśmy do samolotu, a za nami Luke.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Boję się latać samolotami.- powiedziała Naty kiedy wystartowaliśmy.
- Ja też.

*Kilka godzin później*

Obudził nas Luke, który poinformował nas, że już wylądowaliśmy. Do tej pory nie wiemy gdzie jesteśmy. Wyszłyśmy z samolotu i nagle zauważyłam Leona, który szedł w naszą stronę. Kiedy zobaczył, że mu się przyglądam uśmiechnął się. Podbiegłam do niego i rzuciła mu się na szyję.
- Witaj w Los Angeles, kochanie.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Wbiłam się w jego wargi. Od razu oddał pocałunek.
- Ej my też tu jesteśmy.
Oderwaliśmy się od siebie.

*Wieczór*

Dziewczyny poszły już spać do swoich pokoi hotelowych, a ja czekam na Leona, który poszedł z tatą na spotkanie. Po kilkunastu minutach wrócił Leon.
- I jak było?
- Źle. Nie wiem czy podpiszemy tą umowę.
Rozwiązał krawat i rzucił go na łóżko po czym zdjął marynarkę i zaczął rozpinać koszulę.
- Weźmiemy razem prysznic?
- Jasne.
Weszliśmy do łazienki, rozebraliśmy się i weszliśmy pod prysznic.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Schylił się i pocałował mój brzuch.
- Już się nie mogę doczekać aż będziemy razem w trójkę.
- Ja też.
Po wspólnym prysznicu leżymy w łóżku. Wtuleni w siebie.
- Brakowało mi ciebie.
- Mi ciebie też.
- David dał Ci spokój?
- Dzwoni do mnie kilkanaście razy dziennie. Wczoraj napisał, że zostaje jeszcze dwa tygodnie w Buenos Aires.
- Wkurza mnie ten idiota.
- Nie tylko ciebie.
Zaczął całować mnie po szyi. Po chwili leżałam pod nim. Przejechał swoim nosem po mojej szyi.
- Tęskniłam za tobą.
Zaczęliśmy się całować. Dalej wiadomo do czego doszło.

*Następnego dnia*

Obudziłam się, ale obok mnie nie było już Leona. Źle się czuję. Głowa mi chyba zaraz pęknie. Wzięłam tabletkę i z powrotem położyłam się do łóżka.
- Violu. Obudź się.
- Która godzina?
- Po 12.
- Co?!
Zerwałam się z łóżka i wbiegłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, uczesałam i ubrałam.

















- A gdzie ty się tak śpieszysz?
- Leon zaraz przyjedzie i idziemy na obiad.
- Aha.
Jak na zawołanie do pokoju wszedł Leon.
- Gotowa, skarbie?
- Tak.
Pożegnałam się z dziewczynami i razem z Leonem pojechaliśmy do restauracji. Po obiedzie poszliśmy na spacer.
- Masz pojęcie ile dla mnie znaczysz?
- Nie.
- A ja myślę, że jednak wiesz.
Zawiesiłam swoje ręce na jego szyi i złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- Jesteś moja.
- Twoja. Na zawsze.
Uśmiechnął się.
- Udało nam się podpisać tą umowę.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Gratuluje. Czyli, że możemy już wrócić do Buenos Aires?
- Tak. Jutro mamy samolot.
- Aaa zapomniałam Ci powiedzieć.
- O czym?
- Jutro mam wizytę u ginekologa.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?- jest zły.
- Wyleciało mi z głowy.
- Na którą?
- Na 16:35.
- O 15 będziemy w Buenos Aires, więc zdążymy.
Wróciliśmy do naszego pokoju hotelowego. Nagle Leon popchnął mnie na łóżko, a sam położył się na mnie.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.

Witam kochani przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Leonetta nareszcie razem. Słodko, słodko, ale to możemy być cisza przed  burzą. Ja nic więcej już nie mówię. Zostawię was w niepewności. Dziękuję za komentarze pod poprzednim i za tyle wyświetleń.
Buziaki,
Zuza.

PS. Przypominam, że do 31 sierpnia odpowiadam na wasze pytania. Jeżeli chcecie o coś spytać piszcie na adres: ZuzaXxx@onet.pl

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ



















Drugi blog.

Niektórzy z was wiedzę, niektórzy nie wiedzą, ale mam drugiego bloga. Ponad miesiąc temu go zawiesiłam, ale teraz powracam na niego z nowym opowiadaniem. Niedługo pojawi się tam epilog, a następnie prolog. Mam nadzieję, że drugie opowiadanie przypadnie wam do gustu. Zapraszam: http://udnerneathitall-leonetta.blogspot.com/
Buziaki,
Zuza.

środa, 26 sierpnia 2015

Rozdział 34 ,,Choćbym miał Cię zdobyć siłą" + przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

                                                      Rozdział dedykuję Vikuni.

*Następnego dnia*

Violetta

Obudziłam się wtulona w Leona. Dzisiaj leci na kilka dni do Los Angeles. Znowu. Wstałam po cichu i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni i zaczęłam robić śniadanie. Nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach.
- Dlaczego mnie nie obudziłaś?
Leon zaczął całować moją szyję.
- Nie miałam serca Cię budzić.
- Pomóc Ci?
- Nie.
Przerwałam robienie śniadania i odwróciłam się do niego.
- Naprawdę musisz jechać?
- Niestety. Będziesz tęsknić?
- Bardzo, a ty?
- Ja też będę tęsknił. Kocham Cię.

*3 godziny później*

Leon godzinę temu pojechał na lotnisku, a ja już strasznie tęsknie. Zadzwoniłam do Lu i umówiłyśmy się w kawiarni. Tym razem to ona się spóźnia. Czekam na nią już 10 minut. Po kilku minutach obok mnie siada zdyszana Lu.
- Sorry za spóźnienie, ale musiałam jeszcze odebrać wyniki. W ogóle muszę Ci coś powiedzieć.
- Co?
- Naty przylatuje jutro do Buenos Aires na tydzień.
- Serio?
- Serio.
- Maxi przylatuje z nią?
- Niestety nie. Ma dużo pracy.
- Szkoda.
Naszą rozmowę przerwał mój telefon. Wyjęłam mojego Iphona z torebki i na wyświetlaczu zobaczyłam numer Fran, więc szybko odebrałam.
Rozmowa telefoniczna:
F: Hej Violu.
V: Cześć Fran.
F: Violetta wiesz może czemu Leon nie odbiera?
V: Pewnie ma wyłączony telefon, bo leci do Los Angeles.
F: Przecież dopiero co wrócił.
V: Też nie jestem zadowolona z tego, że znowu musi tam lecieć, ale ma tam bardzo ważne spotkanie.
F: Aha. 
V: A co tam u ciebie i Diego?
F: Dobrze. Muszę już kończyć. Później jakoś się zdzwonimy.
V: Okej. Pa.
Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do torebki.
- Co chciała Fran?
- Pytała dlaczego Leon nie odbiera.
Po godzinie wróciłam do domu. Właśnie miałam iść do salonu oglądać film, ale przerwał mi dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam.
- Cześć Violu.
- Co tu robisz?
- Przyszedłem Cie zobaczyć. Jesteś jeszcze piękniejsza niż rok temu.
- Daruj sobie. Idź stąd.
- Co ty taka oschła? Przyleciałem na tydzień do Buenos Aires.
- Nie interesuje mnie to.
- Chcę Cię odzyskać.
- Myślisz, że Ci się uda?
- Tak.
- Jesteś w wielkim błędzie David.
- Będziesz moja.
Po tych słowach odwrócił się i odszedł. Nie wierzę. Dlaczego akurat teraz musiał przylecieć? Dlaczego on w ogóle tu przylatywał? Nie chcę mieć z nim nić wspólnego. Ile bym dała żeby Leon teraz przy mnie był. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Jeżeli to David to chyba go zabiję. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam Naty. Przytuliłyśmy się i wpuściłam ją do środka.
- Cześć. Miałaś przylecieć dopiero jutro.
- Chciałam zrobić wam niespodziankę. U Ludmiły już byłam.
- Aha. Gdzie będziesz spała?
- W hotelu.
- O nie. Leon wyjechał, a ja czuję się samotna w tym dużym domu i na dodatek wrócił...
- Kto wrócił?
- David.
- Co?!
- Przyleciał na tydzień. Chce do mnie wrócić.
- A ty?
- Co ja?
- Nadal czujesz coś do niego?
- Nie! Nienawidzę go. Kocham tylko i wyłącznie Leona. Nikogo więcej.
- David wie, że masz narzeczonego i jesteś w ciąży?
- Nie. Mam nadzieję, że więcej go nie zobaczę.

*3 dni później*

Siedzimy z Naty w salonie i oglądamy jakiś nudny program. Na szczęście przez te 3 dni David nie przyszedł i nie dzwonił do mnie. Mam nadzieję, że sobie odpuścił. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Naty uparła się, że ona pójdzie otworzyć. Po chwili wróciła do salonu.
- Kto to?
- David.
- Czego on znowu chce?
- Porozmawiać z tobą.
Wstałam i podeszła  do drzwi.
- Czego chcesz?
- Chciałbym zaprosić Cię dzisiaj na romantyczną kolacje.
- Żartujesz? Po tym wszystkim co mi zrobiłeś myślisz, że pójdę z tobą na kolację? Chyba Ci się w głowie po przewracało.
- Możemy się zbliżyć do siebie dzięki tej kolacji.
- Ja mam narzeczonego!- pokazałam mu dłoń, na której znajdował się pierścionek.- A za niecałe 8 miesięcy urodzi nam się dziecko.
- Nie żartuj.
- Nie żartuję. Mam narzeczonego, spodziewam się dziecka i jestem szczęśliwa. Idź szukaj sobie innej laski.
- Szybko się pocieszyłaś.
- To moja sprawa. Myślałeś, że będę całe życie za tobą płakała? To byłeś w błędzie.
- Przecież wiem, że Ci się podobam.- zaczął do mnie podchodzić.
- Po pierwsze nie zbliżaj się do mnie, po drugie nie podobasz mi się, a po trzecie mój narzeczony jest od ciebie przystojniejszy.
- Będziesz moja. Zobaczysz. Choćbym miał Cię zdobyć siłą.
Odszedł, a ja jak najszybciej zamknęłam drzwi na klucz.
- Viola powinnaś zadzwonić do Leona.
- Nie!
- Masz numer do Luka czy jak mu tam?
- Tak, ale jeżeli poproszę go żeby przez nieobecność Leona znowu był moim ochroniarzem od razu zadzwoni do Leona.
- W takim razie musisz zadzwonić do Leona.
- Nie chcę żeby się martwił.
- Violetta znasz Davida on jest w stanie zrobić wszystko.
- Dobra masz rację. Zadzwonię do Leona jutro.
- Teraz.
- No dobra.
Wzięłam swoje Iphona i zadzwoniłam do Leona. Odebrał po 2 sygnałach.
Rozmowa telefoniczna:
V: Kochanie możesz rozmawiać?
L: Za 15 minut mam spotkanie, więc tak. Coś się stało? 
V: Bo...
L: Violetta powiedz o co chodzi.
V: Mój były przyleciał do Buenos Aires. Boję się go.
L: Zrobił Ci coś?
V: Nie.
L: Zaraz zadzwonię do Luka i powiem mu, że ma jeszcze dzisiaj przyjechać.
V: Dobrze.
L: Cieszę się, że do mnie zadzwoniłaś. 
V: Kiedy wrócisz do Buenos Aires?
L: Za kilka dni. Nie wiem dokładnie. Postaram się jak najszybciej. 
V: Kocham Cię.
L: Ja ciebie też. Musze kończyć. Zaraz mam spotkanie, a muszę zadzwonić jeszcze do Luka.
V: Dobrze. Zadzwonisz jutro?
L: Oczywiście. Pa.
V: Pa.
Rozłączyłam się i wróciłam do salonu.
- I co? Zadzwoniłaś?
- Tak. Jeszcze dzisiaj przyjedzie tutaj Luke.

Do 31 sierpnia będę odpowiadała na wasze mejle, więc jeżeli chcecie spytać o coś dotyczącego bloga albo mnie to piszcie na adres: ZuzaXxx@onet.pl . Wyjaśniam dlaczego tylko do 31 sierpnia. Jaka wiadomo 1 września wracamy do szkoły czyli nie będę miała czasu żeby wejść i odpowiedzieć na wasze pytania. A teraz wracając do rozdziału. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Leon wyjechał, ale za to pojawił się były Violetty- David. Niestety nie zdradzę wam czy jego postać namiesza. Zostawię to dla siebie. Bardzo chciałabym wam podziękować za tyle komentarzy pod rozdziałem i mam nadzieję, że nie spadniecie z liczbą komentarzy pod rozdziałem. Do następnego!
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

wtorek, 25 sierpnia 2015

Nowa zakładka+rozdział.

Jeżeli ktoś jeszcze nie przeczytał rozdziału to zapraszam: http://leonettx.blogspot.com/2015/08/rozdzia-33-ty-jestes-moja.html

Zapraszam również do nowej zakładki: kontakt. Jeżeli ktoś ma do mnie jakieś pytanie w zakładce podany jest mój mejl. Zapraszam. Odpowiadam na każde pytania.
Buziaki,
Zuza.

Rozdział 33 ,,Ty jesteś moja"

Rozdział dedykuję króliczkowi i Jorge Blanco. Dziękuję, że stanęłyście po mojej stronie i nie pozwoliłyście mnie obrażać.

*Następnego dnia*

Violetta

- Jadę do pracy kochanie.
- Pewnie twoje asystentki czekają na ciebie.
- One nie są moje. Ty jesteś moja.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Może odwiedzisz mnie dzisiaj w firmie?
Położył swoje dłonie na moich pośladkach i ścisnął je.
- Nie wiem, nie wiem.
- Nie daj się długo prosić.- wymruczał mi do ucha i przygryzł jego płatek.
- Okej.
- W takim razie będę czekał.- pocałował mnie i wyszedł.

*Kilka godzin później*

- Cześć kochanie.- powiedziałam wchodząc do gabinetu Leona.
- Cześć skarbie.
Podszedł do mnie i pocałował.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Dzisiaj był u nas jakiś facet.
- Jaki facet?
- Nie wiem. Nie przedstawił się. Powiedział tylko, że chyba pomylił domy i odszedł.
- Jak wyglądał?
- Nie przyjrzałam mu się dokładnie, ale miał blond włosy, średniego wzrostu i chyba brązowe oczy. Czemu tak o niego wypytujesz?
- Tak z ciekawości.
- Wiesz kto to mógł być?
- Nie.
Wiem, że kłamie, ale nie chcę się z nim kłócić.
- Po co miałam do ciebie przyjść?
- No wiesz...- zaczął całować mnie po szyi.
Popchnął mnie na kanapę, zdjął moją koszulkę i położył się na mnie. Zaczęliśmy się całować.
- Leon w każdej chwili może ktoś tutaj wejść.
- Wtedy będzie ciekawie.
- Leon.
Wstał ze mnie podszedł do drzwi, które zamknął na klucz i z powrotem położył się na mnie. Dalej wiadomo do czego doszło. Teraz leżę wtulona w Leona, a mój oddech powoli się normuje.
- Jedziemy na obiad?
- Nie musisz zostać w firmie?
- Jestem prezesem. Mogę robić co chcę.
- No tak.- uśmiechnęłam się.
Leon złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Położył swoją dłoń na moim brzuchu.
- A co u małego Verdaska?
- Wszystko dobrze.
- No to się cieszę.
Pocałował mój brzuch po czym wstaliśmy i ubraliśmy się. Wyszliśmy z firmy i pojechaliśmy do włoskiej restauracji. Po obiedzie wróciliśmy do domu. Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać film.

Leon

Oglądaliśmy film, ale przerwał nam mój telefon. Odebrałem nie patrząc kto dzwoni.
Rozmowa telefoniczna:
T: Cześć synu.
L: Cześć tato.
T: Jesteście z Violettą w domu?
L: Tak.
T: Możemy odwiedzić was z mamą?
L: Jasne.
T: Będziemy za kilka minut.
L: Czekamy.
Rozłączyłem się i schowałem telefon do tylnej kieszeni spodni.
- Moi rodzice za kilka minut przyjadą.
- Okej.
Po kilku minutach razem z moimi rodzicami siedzieliśmy w salonie.
- Violu jak się czujesz?
- Dobrze.
- W którym jesteś już tygodniu?
- 5.
- Synku opiekujesz się Violettą?
- Oczywiście, mamo.
- No ja mam nadzieję.
- Leon możemy porozmawiać?- spytał mój tata.
- Jasne. Chodźmy do gabinetu.
Wstaliśmy i weszliśmy do mojego gabinetu.
- O czym chcesz porozmawiać?- spytałem siadając za biurkiem.
- Elena jeszcze do ciebie nie dzwoniła?
- Nie. O co chodzi?
- Może być problem z podpisaniem umowy.
- Chodzi o umowę, którą omawialiśmy w Los Angeles?
- Tak.
- Co tym razem?- spytałem wkurzony.
- Coś im się nie podoba w umowie.
- Im wiecznie coś się w niej nie podoba!
- Chcą się z nami spotkać i jeszcze raz dokładnie ją omówić.
- Gdzie i kiedy?
- Jutro w Los Angeles.
- Co?!
- Lecę razem z tobą.
- Nie mogę tak wyjechać z dnia na dzień, bo oni muszą omówić umowę. Violetta jest w ciąży i wkurzy się gdy powiem jej, że znowu muszę lecieć do Los Angeles.
- Próbowałem ich jakoś przekonać, ale zostali nie ugięci. Leon ta umowa jest bardzo dla nas korzystna. Zastanów się.
- Ile musimy tam być?
- Z kilka dni na pewno .
- Dobra. Jutro rano lecimy do Los Angeles.
Omówiliśmy jeszcze kilka spraw i wróciliśmy do salonu.
- Kochanie będziemy już wracać.
- Dobrze.
Pożegnaliśmy się i po chwili zostaliśmy sami.
- O czym rozmawiałeś z tatą?
- O umowie. Jutro musimy polecieć na kilka dni do Los Angeles.
- Co?!
- Nie bądź na mnie zła.
- Jak mam nie być zła?! Znowu mnie zostawiasz!
Odwróciła się i złą poszła na górę.

Violetta

Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Znowu zostanę sama. Nie może po prostu powiedzieć, że nie chce już ze mną być. Ciągle tylko firma i wyjazdy. Położyłam dłoń na swoim brzuchu. Usłyszałam otwieranie drzwi. Nie mam ochoty na rozmowę z nim.
- Skarbie, proszę Cię.
- Nie chcę z tobą rozmawiać. Zostaw mnie samą.
- Violu...
- Proszę zostaw mnie samą.- zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
Niespodziewanie podszedł do mnie, wziął na swoje kolana i przytulił. Wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
- Kochanie nie płacz.
- Powiedz po prostu, że już mnie nie chcesz.
- Jak mogłaś tak pomyśleć?! Kocham ciebie i nasze dziecko. Nie chcę lecieć do Los Angeles, ale niestety muszę.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Też Cię kocham.- wbiłam się w jego usta.
Zaczął oddawać pocałunki i nawet nie wiem kiedy, a leżałam już pod nim. Dalej wiadomo do czego doszło.

Witam, witam kochani. Długo nie było rozdziału za co przepraszam, ale powoli kończą się wakacje, więc trzeba korzystać. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba. Bam, bam, bam Leon znowu musi lecieć do Los Angeles. Violi szaleją hormony i wścieka się. Jedak jak zawsze Leon potrafi szybko załagodzić sytuację. Dziękuję wszystkim, którzy stanęli po mojej stronie jeżeli chodzi o pewnego anonima. Chciałabym jeszcze bardzo podziękować za komentarze pod rozdziałem 32 i notką, w której napisałam, że zostaję. Do następnego!
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Śmiechu warte.

Piszę tę notkę, ponieważ dzisiaj pewne anonimy mają wenę na ,,negatywne" komentarze. To co piszecie jest po prostu śmieszne. Nie rozumiem jak możecie narzucać mi co mam pisać. Podkreślę to jest MÓJ BLOG! Anonimie kochany coś Ci powiem jesteś śmieszna. Zastanów się co piszesz następnym razem. To ja decyduję co piszę i jak. Nikt nie będzie mi narzucał tego co on chce żeby było w rozdziale. Radzę Ci poczytać kilka innych blogów i tam też bohaterzy nie mają takiego samego charakteru jak w serialu. Jak jesteś taka mądra załóż bloga. Wtedy zobaczymy jak ty się popiszesz. Uśmiałam się czytając początek komentarza. A twój drugi komentarz to już w ogóle. Jestem osobą sympatyczną, ale narzucanie mi co mam robić mega mnie wkurza. A tak w ogóle to nie byłam nie miła tylko wyraziłam swoje zdanie.  
Zuza.

PS. Jutro nowy rozdział. 

sobota, 22 sierpnia 2015

Podziękowania i ostateczna decyzja/ Ważne!

Piszę tę notkę, ponieważ chcę wam bardzo podziękować za to, że byliście ze mną i wspieraliście mnie w ostatnim czasie. Największe podziękowania należą się mojemu króliczkowi. Jesteś cudowna. Wszyscy w ogóle jesteście cudowni. 20 sierpnia minęło 7 miesięcy bloga. Pamiętam jak 6 marca pisałam, że mam już 4200 wyświetleń, a teraz mam już ich ponad 67tyś. Wczoraj miałam dużo czasu na przemyślenia. Zastanawiałam się nad zawieszeniem, ale doszłam do wniosku, że to zły pomysł. Miałam w głowie ogromny mętlik od kilku dni. Z jednej strony chciałam zostać, pisać dalej, ale z drugiej strony bardzo się na was zawiodłam. Przez kilka dni jedyne o czym myślałam to blog. Nie mogłam się na niczym skupić. Kiedy dodaję notki dotyczące dalszych losów bloga jest pod tym dużo komentarzy. Wszyscy obiecuj od dzisiaj będę komentować każdy post, rozdział. Okej. Wiem, że nie zawsze jest czas żeby komentować. Ale jeżeli wiecie, że nie będziecie komentować to po prostu nie obiecujcie. Jak to się mówi: obiecanki cacanki. Teraz przejdźmy do najważniejszego. Zawsze jest tak, że trzeba jakiś rozdział w swoim życiu zakończyć. (usunąć bloga). Do tego wrócę zaraz. Chcę żebyście wiedzieli, że bardzo mi na was wszystkich zależy. Gdyby mi nie zależało to miałabym to gdzieś (nie będę brzydko pisała). Po prostu usunęłabym bloga bez słowa. Jednak przywiązałam się do was i wolałabym poinformować o tym co zamierzam zrobić. No, ale teraz już na prawdę wracając do sedna sprawy: Na razie nie chcę kończyć tego rozdziału w swoim życiu. Chyba wiecie co to znaczy? Zostaję z wami! Tylko proszę jeżeli podoba wam się opowiadanie to komentujcie. Mnie to na prawdę bardzo motywuję. Jeżeli znowu spadniecie z komentarzami to po prostu usunę bloga. Nie chcę was szantażować, ale jeżeli rozdział mają komentować 3-4 osoby to nie ma sensu żebym ja się męczyła, starała, a wszyscy mieli to gdzieś. Więc nie straćcie szansy, którą wam daję, bo następnych nie będzie. 
Buziaki,
Zuza.

Trochę się rozpisałam.
PS. Mam nadzieję, że się cieszycie. 

piątek, 21 sierpnia 2015

Ważna sprawa!

Dzisiaj zakończyło się głosowanie w ankiecie. Zagłosowało 31 osób i wszyscy wybrali opcję, że mam prowadzić bloga dalej. Ostatnie dni były dla mnie trudne. W ostatnim czasie zawiodłam się na was i przez to jeszcze trudniej jest podjąć mi decyzję. Zadałam wam pytanie czy nie widzicie, że się dla was staram. Odpowiedzieliście w komentarzu, że widzicie. Tylko, że czasami tego nie widać. Ja się naprawdę dla was staram. Myślicie, że łatwo jest napisać rozdział fajny, ciekawy i taki, który się wam spodoba? Nie jest łatwo. Zwłaszcza, że dodaję rozdziały codziennie, a czasami nawet dwa razy dziennie. Nie wiem co powinnam wybrać. Po tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło jest mi naprawdę trudno. Mam w głowie okropny mętlik. Co z tego, że są ze mną osoby, które mnie wspierają i proszą żebym nie usuwała jeżeli są takie, które mają to gdzieś. Tak jak napisałam w poprzedniej notce mogę pisać rozdziały na kilka linijek, badziewne, bezsensu i dodawać je raz na miesiąc. Może tak byłoby najlepiej. Ale zakładając bloga zaprzysięgłam sobie, że nie będę robiła takiego czegoś. Chcę żebyście wiedzieli, że bardzo mi na was zależy. Gdyby mi nie zależało miałabym wszystko gdzieś i po prostu już dawno usunęłabym bloga. Nie wiem. Naprawdę nie wiem co mam wybrać. Niestety nie napiszę wam dzisiaj co dalej z blogiem. Przepraszam. Chcę dzisiaj jeszcze raz wszystko przemyśleć. Dlatego dzisiaj niestety nie pojawi się rozdział. Potrzebuję czasu żeby wszystko przemyśleć, a jeżeli wzięłabym się za pisanie rozdziału to nie miałabym czasu na przemyślenia i ciągle to przedłużała. 
Buziaki,
Zuza.

PS. Dziękuję za wszystkie komentarze pod rozdziałem 32. 

czwartek, 20 sierpnia 2015

Rozdział 32 ,,Jesteś niesprawiedliwy" + przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

Violetta

- Co?!
- Jeżeli myślałaś, że po tym wszystkim puszczę Cię samą do Barcelony to się grubo pomyliłaś.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Lecę z tobą albo w ogóle nie lecisz.
- Jesteś niesprawiedliwy.
- Decyduj. Lecimy razem albo w ogóle nie lecisz.
- Niech Ci będzie. Polecimy razem. Śpisz dzisiaj na kanapie.
- O nie, nie, nie. Śpię w naszej sypialni, z tobą.
Podszedł do mnie i zaczął całować po szyi.
- Jestem na ciebie zła.
- Naprawdę? Wiem jak temu zaradzić.
Wbił się w moje wargi i zdjął koszulkę. Podniósł mnie i zaniósł do sypialni. Rzucił delikatnie na łóżko i zaczął rozpinać swoją koszulę. Kiedy ją zdjął położył się na mnie i zaczął całować po szyi aż w końcu dotarł do ust. Zdjął moje spodenki, a ja jego spodnie. Nie przestając się całować rozpiął mój stanik i zdjął majtki. Nie zostałam mu dłużna i zdjęłam jego bokserki dalej wiadomo do czego doszło.
- Już nie jesteś zła?
- Nie.
- Jutro o 12 mamy samolot.
- Czyli jednak lecisz ze mną?
- Tak.
- Przecież nie musisz.
- Muszę, muszę. Z resztą chcę zobaczyć moją narzeczoną jak pozuje do zdjęć. Pewnie jesteś tak samo seksowna jak zawsze.- wymruczał mi do ucha i przygryzł jego płatek.

*Następnego dnia*
     Barcelona

Od 3 godzin jesteśmy z Leonem w Barcelonie. Dzisiaj mam cały dzień wolny. Dopiero jutro mam sesję, a wieczorem pokaz.
- Kochanie idziemy pozwiedzać?
- Violu nie chce mi się. Chodźmy lepiej na plażę.
- Tobie się nigdy nie chce!
- Ale nie musisz się od razu denerwować. Pójdziemy na plażę, a później pozwiedzamy.
- Nie. Najpierw pozwiedzamy, a dopiero później pójdziemy na plażę.
- Niech Ci będzie.
Wstał i wyszliśmy z hotelu. Po zwiedzaniu poszliśmy do restauracji na obiad, a następnie na plażę.
- Kotku chodź ze mną popływać.
- Nie chce mi się.
- W takim razie sam Cię zaniosę.
Wziął mnie na ręce i zaczął iść w kierunku morza.
- Leon puść mnie.
- Nie.
Weszliśmy do wody i dopiero wtedy Leon mnie postawił.
- Zimno.
- Zaraz Cię ogrzeje.
Przyciągnął mnie do siebie i wbił w moje usta. Weszliśmy trochę głębiej.
- Cieplej?
- O wiele.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- Wracamy do hotelu?
- Okej.
Wyszliśmy z wody, zabraliśmy swoje rzeczy i wróciliśmy do hotelu. Kiedy weszliśmy do naszego pokoju od razu weszłam pod prysznic. Ubrałam się w luźniejsze ciuchy, uczesałam się w kitka i wyszłam z łazienki. Leon akurat skończył z kimś rozmawiać.
- Z kim rozmawiałeś?
- Z nikim ważnym.
- Nie powiesz mi?
- Nie.
- Jak chcesz.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.

*Następnego dnia*

Moja makijażystka przed chwilą skończyła robić mi makijaż. Stresuję się. Pierwszy raz Leon będzie ze mną na sesji. Przebrałam się w bieliznę, w której mam mieć sesję i poszłam na plan. Zaczęłam pozować do zdjęć. Starałam się skupić, ale ciągle czułam na sobie wzrok Leona.
- 5 minut przerwy!
Podszedł do mnie Leon.
- Świetnie Ci idzie.
- Dziękuję.
- Wyglądasz kusząco w tej bieliźnie.
Zarumieniłam się. Leon położył swoje dłonie na mojej talii i przyciągnął do siebie po czym wbił w moje wargi. Kiedy oderwaliśmy się od siebie i podszedł do nas fotograf.
- Cześć Violu.
- Cześć Rick.
- Leon? Dawno Cię nie widziałem.
- Wy się znacie?- spytałam zdziwiona.
- Tak. Chodziliśmy razem na studia. Byliśmy przyjaciółmi, ale później nasz kontakt się urwał. Ja przejąłem firmę, a Rick wyjechał realizować swoje marzenia o zostaniu fotografem.- wytłumaczył mi Leon.
- Dokładnie.

*Następnego dnia*

Leon

- Kochanie budzimy się.
- Która godzina?
- Po jedenastej.
- Musze wstawać? Jestem wykończona po sesji i pokazie.
- Wstawaj, wstawaj. Mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak? A jaką?
- Jak wstaniesz to Ci ją pokażę.
- Już wstaję.
Weszła do łazienki, a po godzinie wyszła z niej już gotowa.
- Co to za niespodzianka?
- Pamiętasz jak wczoraj mówiłaś, że podoba Ci się ta bielizna, w której miałaś sesję?
- Tak. Szkoda, że nie można jej nigdzie kupić na razie.
- No właśnie.
Wyjąłem z szafy torbę i dałem ją Violi.
- Co to?
- Otwórz to zobaczysz.
Otworzyła torbę i wyjęła bieliznę.
- Leon skąd ty ją masz?
- Ma się znajomości.
- Kocham Cię.- rzuciła mi się na szyję i wbiła w moje usta.
Popchnął ją delikatnie na łóżko, a sam położyłem się na niej. Podwinąłem jej koszulkę i zacząłem całować jej brzuch.
- Już nie mogę się doczekać aż wezmę naszą fasolkę na ręce.
- Będziesz wzorowym tatusiem.
- Tak myślisz?
- Jestem tego pewna.
- A ty będziesz wzorową mamusią.
- Będziemy wzorowymi rodzicami.
Uśmiechnąłem się i znowu zacząłem całować jej brzuch.
- Wiesz jak bardzo Cę kocham?
- Nie wiem.
- A ja myślę, że wiesz.
- Pocałujesz mnie?
- Bardzo chętnie.
Wbiłem się w jej wargi. Zaczęła oddawać pocałunki.
- Idziemy na spacer?- spytałem.
- Tak.
Wstaliśmy i wyszliśmy z hotelu trzymając się za ręce.
- Szkoda, że jutro rano wracamy do Buenos Aires.
- Szkoda, ale kiedy tylko będziesz chciała możemy tu przylecieć.
- Mówisz serio?
- Tak.
Po godzinie poszliśmy do restauracji na kolację, a później wróciliśmy do hotelu.

*Kilka dni później*

Violetta

- Czego szukałaś w moim telefonie?
- Niczego.
- Nie kłam!
- A ty na mnie nie krzycz.
- Odpowiedz czego szukałaś w moim telefonie?- spytał już spokojniejszy.
- Sprawdzałam kto do ciebie dzwonił.
- I co? Znalazłaś coś podejrzanego?
- Nie.
- Mogłaś przyjść i po prostu spytać się kto dzwonił.
- A ty na pewno byś mi powiedział.- odpowiedziałam sarkastycznie.
- Skarbie zrozum, że Cię nie zdradzam.
- Boję się. W ciąży urośnie mi brzuch, przytyję i nie będę już atrakcyjna.
- Dla mnie zawsze będziesz atrakcyjna.
- Tylko tak mówisz.
- Ja to wiem. Kocham tylko ciebie.
- Ja ciebie też.

Poznajcie moje dobre serce. Rozdział miał się nie pojawić, ponieważ chciałam przemyśleć kilka spraw, a po za tym zawiodłam się na was. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze pod wczorajszą notką. Cieszę się, że są osoby, które widzą, że się staram. Mojemu króliczkowi muszę przyznać w jednym rację. Rozdziały dodaję codziennie, a mogę to olać. Może powinnam pisać rozdział krótki, bez sensu i dodawać go je na miesiąc? Jest dużo takich blogów (nie mówię o wszystkich). Mam jeszcze jedno pytanie do was. Czy ja naprawdę muszę za każdym razem dodać notkę żebyście zaczęli komentować? 
Buziaki,
Zuza.

PS. Decyzji jeszcze nie podjęłam. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

środa, 19 sierpnia 2015

Powoli zaczyna mnie to wkurzać/ Ważne!

Tak, tak głupia pisze kolejną notkę informacyjną, którą i tak przeczyta kilka osób i większość będzie miała gdzieś. Jednak muszę to napisać. Powoli zaczyna nudzić mi się zabawa w kotka i myszkę! Dodaję notkę dotyczącą dalszych losów bloga jest dużo komentarzy: ,,Zostań", ,,Nie usuwaj". Dodaję rozdział, ponieważ chcę sprawdzić ile was jest. Pod rozdziałem mega dużo komentarzy. Przyznam, że byłam nawet gotowa dodać dzisiaj notkę, że zostaję, ale dodałam kolejny rozdział żeby sprawdzić czy dalej będzie tyle komentarzy czy już większość zrobi sobie zlewkę. I co? I moje przypuszczenia się sprawdziły. Rozdział skomentowało 7 osób (z tego jedna zajęła i nie wróciła). W ankiecie zagłosowały na razie 23 osoby i wszyscy chcą żebym została i dalej pisała. Chciałabym żeby wasze głosy przełożyły się na aktywność (czyli komentowanie). Żeby nie było. Nie pisze tej notki żeby was szantażować ,,Komentujesz albo usuwam bloga". Rozumiem są wakacje, nie zawsze jest czas żeby wejść i skomentować. Ale chcę wam zadać jedno pytanie i liczę, że każdy odpowie na nie w komentarzu (szczerze!). Czy wy nie widzicie, że się dla was staram? Pisze dla was rozdziały dosyć, dosyć. Staram się żeby zawsze były ciekawe, fajne i co najważniejsze WAM się podobały. Poznaliście mnie z miłej strony i nie chciałabym żebyście poznali mnie z tej złej, a muszę przyznać, że naprawdę jestem osobą wredną ( zapomniałam napisać to w 10 faktach o mnie). Jeżeli dalej ma tak być to nie widzę dalszej przyszłości bloga. 
Zuza.

Rozdział 31 ,,Mamo ja ją kocham"

*Kilka dni później*

Leon

Violetta leży w szpitalu od kilku dni. Cały czas jest nie przytomna. Dlaczego ja jej pozwoliłem iść? Czemu zgodziłem się żeby poszła bez Luka? Nigdy sobie tego nie wybaczę. Ten wypadek był straszny. Gdyby nie policja zabiłbym Jacka. Kolejny raz trafił za kratki i tym razem już nie wyjdzie.
- Violu kochanie obudź się. Kocham Cię.
- Leon.- do sali weszła moja mama.- Idź do domu. Siedzisz tu od kilku dni.
- Nie zostawię jej.
- Synku siedzisz tu od kilku dni, nigdzie się nie ruszasz. Kiedy ostatnio coś jadłeś?
- Mamo ja ją kocham.
- Wiem, synku, ale musisz iść do domu odpocząć.
- Nigdzie nie pójdę. Nie zostawię jej.
- No dobrze, ale proszę zjedz coś.
Moja mama wyszła z sali, a ja położyłem swoją głowę na dłoni Violi i zasnąłem.

Violetta

Obudziłam się jednak szybko zamknęłam oczy, ponieważ raziło mnie światło. Kiedy oswoiłam się otworzyłam oczy i zorientowałam się, że jestem w szpitalu. Poczułam lekki ból w brzuchu. Co z moim dzieckiem? Poroniłam? Zobaczyłam Leona, który śpi. Wygląda strasznie. Pognieciona koszula, włosy w nieładzie i lekki zarost. Dotknęłam jego policzka i obudził się.
- Boże kochanie obudziłaś się. Dobrze się czujesz? Coś Cię boli?
- Brzuch mnie boli.
- Zawołam lekarza.
Po chwili do mojej sali wszedł lekarz.
- Cieszę się, że obudziła się pani. Pani narzeczony powiedział, że boli panią brzuch, więc zabierzemy panią na badania.
- Dobrze.
Po 15 minutach zabrali mnie na badania. Najpierw zrobili podstawowe badania, a później USG.
- Za godzinę może dwie powinny być wyniki.
Wróciłam do sali, w której czekał Leon.
- Kochanie idź do domu. Wyśpij się, zjedz coś.
- Wolę zostać z tobą.
- Mogę o coś zapytać?
- Oczywiście.
- Co z Jackiem?
- Trafił za kratki i tym razem już szybko nie wyjdzie.
- To dobrze. Skąd wiedziałeś gdzie jestem?
- Marco był w centrum i widział Cię. Widział, że jakoś dziwnie się zachowujesz, więc poszedł za tobą, a w między czasie zadzwonił do mnie. Kiedy wjechałem na parking i zobaczyłem Jacka, który kopie Cię w brzuch od razu podbiegłem do niego i gdyby nie policja nie żyłby już.
- Jaki dzisiaj dzień?
- Wtorek.
- Tak długo spałam?
- Tak.
- Nasz wyjazd przepadł.
- Wcale nie przepadł. W Meksyku mam apartament i w Brazylii tak samo, więc możemy polecieć tam kiedy tylko będziesz chciała.
- Naprawdę?
- Tak. Przez te kilka dni umarłem chyba tysiąc razy.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Pocałował mnie, a ja zaczęłam oddawać pocałunki. Nagle do sali wszedł ginekolog. Oderwaliśmy się od siebie.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale są pani wyniki. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Ma pani tylko lekko potłuczoną rękę.
- A co z dzieckiem?
- Podczas kopnięcia w brzuch na szczęście zasłoniła pani go ręką. Gdyby nie to poroniła by pani.
- Czyli, że z dzieckiem wszystko w porządku?
- Tak. Zostawię już was samych.
Po chwili zostaliśmy znowu sami. Leon uśmiechnął się do mnie i pocałował. Zaczęłam oddawać pocałunki. Zaczęłam rozpinać mu koszulę.
- Kochanie jesteśmy w szpitalu.
- Ale...
- W domu.
- No dobrze. Ale całować się chyba możemy?
Uśmiechnął się i mnie pocałował.
- Kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Jutro.
- To dobrze. Nie chcę już tutaj leżeć.
Do sali weszła pani Verdas.
- Cieszę się, że już się obudziłaś. Dobrze się czujesz?
- Tak.
- A co z moim wnuczkiem albo wnuczką?
- Na szczęście wszystko dobrze.
- Leon możemy porozmawiać?
- Tak.
Leon wyszedł z mamą z sali, a ja zadzwoniłam do Lu, która po 15 minutach przyszła do mnie.
- Cześć. Jak się czujesz?
- Hej. Dobrze.
- A co z dzieckiem?
- Też dobrze. Nudzi mi się tutaj.
- Chcesz już wrócić do domu?
- Oczywiście, ale muszę zostać tu do jutra. W ogóle muszę Ci coś powiedzieć.
- Co?
- Za dwa dni lecę do Barcelony.
- Z Leonem?
- Nie. Zgodziłam się na sesję i pokaz.
- Leon wie?
- No właśnie nie. Nie wiem jak mu to powiedzieć. On się wkurzy na maksa jak mu o tym powiem.
- Spróbuj z nim porozmawiać.
- Z kim masz spróbować porozmawiać?
- Yyy z nikim. Tak sobie rozmawiamy.
- Ta jasne. Mów prawdę. Z kim masz porozmawiać?
- Ja już pójdę.
- Nie Lu zostań.
- Odpowiesz? Z kim masz porozmawiać?
- Z tobą.
- O czym?
- Bo ja muszę Ci coś powiedzieć.
- No to słucham.
- Ja zgodziłam się na sesję i pokaz za dwa dni.
- Tutaj w Buenos Aires?
- Nie. W Barcelonie.
- Co?! Od kiedy o tym wiesz?
- Od tygodnia.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz?!
- Chciałam Ci powiedzieć, ale wiedziałam, że będziesz zły.
- Dlatego wolałaś mi to powiedzieć dwa dni przed wyjazdem?! Super!- teraz to już naprawdę był zły.
- Leon nie krzycz na nią.
- Lu nie broń jej. Powinna powiedzieć mi o tym wcześniej.
Wyszedł zły trzaskając drzwiami.
- Widzisz z nim nie da się spokojnie porozmawiać.- popłakałam się.
- Nie płacz. Uspokoi się, wróci i przeprosi. Zobaczysz.
- Oby. A tak w ogóle to co u ciebie i Fede? Rozmawialiście?
- Tak. Powiedziałam mu to co tobie. Porozmawialiśmy i wszystko sobie wyjaśniliśmy. Już jest lepiej.
- To dobrze.
- Nie zazdroszczę Ci. Ja nienawidzę leżeć w szpitalu.
- Weź nawet nic nie mów. Te łóżka są takie nie wygodne, a ściany białe. Czuję się jakbym była w jakimś psychiatryku. Wszystko białe. Masakra.
- Słyszałam, że chcesz zmienić kolor ścian w sypialni.
- Tak. Ten kolor już mi się nie podoba. Teraz chce szare ściany.

*Następnego dnia*

Wczoraj Leon nie przyszedł już do mnie. Nawet nie zadzwonił, nie napisał. Dzwoniłam do niego to nie odbierał. Jak chce się tak bawić to spoko. Dzisiaj wychodzę ze szpitala. Nareszcie! Ubrałam się w swoje ciuchy, uczesałam się i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam Leona siedzącego na kanapie. Kiedy mnie zobaczył wstał z gracja i podszedł do mnie.
- Cześć kotku.
- Cześć. Przyszedłeś zrobić mi kolejną awanturę?
- Nie. Jak wrócimy do domu to o tym porozmawiamy.
- Dobrze.
- Nic Cię nie boli?
- Nie. Jakoś wczoraj się tym nie przejmowałeś.
- Violetta.
- Co Violetta? Wkurzasz się o byle co.
- O byle co? Dobrze w takim razie od teraz tez będę Cię o swoim wyjeździe kilka godzin przed tym.
- Dlaczego jesteś dla mnie taki oschły? Nawet mnie nie pocałowałeś.
Chciałam go ominąć, ale przyciągnął mnie do siebie i wbił w moje wargi. Zaczęłam oddawać pocałunki. Puścił moje nadgarstki i położył na mojej talii jeszcze bardziej mnie do siebie przyciągając.
- Będę czekał przed salą.- powiedział po oderwaniu.
Wyszedł. Spakowałam swoje rzeczy i wyszłam z sali. Leon splótł nasze dłonie razem i pojechaliśmy do domu. Kiedy weszliśmy do domu usiedliśmy w salonie.
- Jesteś na mnie zły?
- Tak. Jutro polecisz prywatnym samolotem do Barcelony.
- I tak po prostu się zgadzasz żebym leciała?
- Tak. Bo ja lecę z tobą.
- Co?!

Witam kochani. Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem, który mam nadzieję się wam spodoba. Nie podjęłam jeszcze decyzji. Ostateczną decyzję podejmę kiedy skończy się głosowanie. Pamiętajcie, że ankieta nie zdecyduję 100%  czy zostaję, czy odchodzę. A teraz przejdźmy do rozdziału: Leon martwi się o Violę, Viola się budzi i na szczęście jej i dziecku nic nie jest, kłótnia musi być, Viola wraca do domu i Leon oświadcza jej, że leci z nią. Ciekawi tego jak Viola zareaguje? To komentujcie. Dziękuję za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem. Mam nadzieję, że pod tym będzie ich jeszcze więcej. 
Buziaki,
Zuza.

PS. Przepraszam, ale dzisiaj też nie zajmuję miejsc, ponieważ zaraz wychodzę z domu i nie mam już czasu.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

Ważna sprawa! + rozdział

Kto jeszcze nie przeczytał rozdziału to zapraszam: http://leonettx.blogspot.com/2015/08/rozdzia-30-nie-odzywam-sie-do-ciebie.html

A teraz przejdźmy do tego po co piszę tą notkę. Przed chwilą dodałam ankietę, która (mam nadzieję) pomoże mi wybrać. Głosować mogą wszyscy. Osoby, które komentują, tylko czytają albo dopiero zaczynają. Głosowanie zakończy się za dwa dni i wtedy poinformuję was o mojej decyzji. Jednak chcę od razu napisać, że ankieta 100% nie zdecyduję. Ona ma mi tylko pomóc w podjęciu decyzji. 
Buziaki,
Zuza.

PS. Anonimy mogą pisać w komentarzu. 

Rozdział 30 ,,Nie odzywam się do ciebie"+ przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

Leon

- Teraz już rozumiem.
- Zna go pan?
- Tak. Kiedyś się przyjaźniliśmy. Teraz nienawidzimy się. Trzeba jak najszybciej znaleźć Jacka.
- Już się tym zajmujemy.
Kiedy Taylor wyszedł wróciłem do naszej sypialni gdzie dalej spała Viola. Usiadłem na przeciwko łóżka w fotelu i się jej przyglądałem. Po kilkunastu minutach zaczęła się budzić.
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Bo lubię. Rozmawiałem z Taylorem.
- Dowiedziałeś się czegoś nowego?
- Nie.
- Wiesz czemu Jack wyszedł z więzienia?
- Ktoś wpłacił kaucję.
- Ty wiesz kto to zrobił.
- Nie wiem.
- Powiedz.
- Nathaniel Buzolic.
- Znasz go?
- Kiedyś się przyjaźniliśmy. Teraz jesteśmy wrogami. Nienawidzimy się.
- Czemu?
- Chodziliśmy razem na studia. Spodobała nam się ta sama dziewczyna. Wybrała mnie. Nathaniel nie potrafił się z tym pogodzić. Od tamtej pory jesteśmy wrogami.
- Czyli, że wpłacił kaucję specjalnie?
- Dokładnie. Taylor i reszta szukają Jacka, ale na razie nie udało im się go namierzyć.
- Dalej jest na wolności.
- Spokojnie nie zrobi krzywdy tobie i dziecku. Nie pozwolę mu na to.
Podeszła do mnie i pocałowała. Położyłem swoje dłonie na jej talii i przyciągnąłem ją do siebie.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- A i następnym razem noś przy sobie tabletki.
- Dobrze. Byłeś zły?
- Byłem, ale już nie jestem.
- Na pewno?
- No wiesz jeszcze troszeczkę jestem.
Uśmiechnęła się i wbiła w moje wargi. Zacząłem oddawać pocałunki. Po chwili zaczęła rozpinać moją koszulę, ale ją powstrzymałem.
- Kochanie muszę teraz trochę popracować.
- Super! Też Ci odmówię jak będziesz chciał.
- Oj kochanie nie gniewaj się.
- Nie odzywam się do ciebie.- zeszła na dół.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i również zszedłem na dół. Viola usiadła w salonie i zaczęła oglądać telewizję. Stanąłem przed nią i pocałowałem.
- Za godzinę będę cały twój.
- Cały?
- Cały. Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Pocałowałem ją jeszcze raz i wszedłem do gabinetu. Planuję niespodziankę dla Violetty. Chcę żeby trochę odpoczęła, odstresowała się zwłaszcza, że teraz jest to bardzo ważne.

Violetta

Po godzinie poszliśmy z Leonem na spacer. Po dwugodzinnym spacerze wróciliśmy do domu.
- Kochanie jestem głodna.
- Ostatnio ciągle jesteś głodna.
- Nie narzekaj.
- Na co masz ochotę?
- Na chińszczyznę.
- Okej. Zamówię coś.
- Coś dobrego z Chin poproszę.- zaczęłam się śmiać.
Leon zamówił jedzenie i usiadł obok mnie na kanapie.
- Za 20-30 minut przywiozą ,,Coś dobrego z Chin"- zaczął się śmiać.
- To nie jest śmieszne.
- Od kiedy lubisz chińskie jedzenie?
- Yyy od dzisiaj.
- Hahahaha.
- Nie śmiej się.
- Jesteś śmieszna kotku.
- Cieszę się, że nawet w ciąży jestem zabawna. Kochasz mnie?
- Kocham, a ty mnie?
- Też Cię kocham.
Uśmiechnął się i zaczął całować. Oddawałam każdy pocałunek. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Musimy zmienić naszą sypialnię.
- Niby jak?
- Zmienić kolor ścian.
- Dlaczego?
- Bo ten mi się już nie podoba. Teraz chcę mieć szare ściany.
- Przecież Ci się podobał.
- Ale już mi się nie podoba.
- Dobrze. Zmienimy kolor ścian.

*Następnego dnia*

Dzisiaj Leon nie poszedł do firmy. Chcemy spędzić dzisiaj czas razem. We dwoje. Już dawno nie mieliśmy tak dużo czasu. A to ja wyjeżdżałam, później Leon. Po zjedzeniu śniadania pojechaliśmy na basen. Kiedy pływałam nagle poczułam czyjeś ręce na swoich pośladkach. Odwróciłam się w stronę tej osoby i zobaczyłam uśmiechniętego Leona.
- Nie strasz mnie.
Uśmiechnął się łobuzersko i pocałował.
- Wracamy do domu.- zarządził.
Kiedy przekroczyliśmy próg od razu zaczęliśmy się całować. Leon zamknął drzwi i przycisnął mnie do ściany. Podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Zaczęliśmy kierować się do sypialni. Leon popchnął mnie na łóżko, a sam położył się na mnie. Dalej wiadomo do czego doszło.

Leon

- Kochanie mam dla ciebie niespodziankę.
- Tak? A jaką?
- Za dwa dni lecimy do Meksyku, a później do Brazylii.
- Żartujesz?
- Nie. Uznałem, że przyda Ci się teraz chwila odpoczynku.
- Jesteś cudowny. Kocham Cię. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
- Załamałabyś się.
- Haha śmieszne.
Usiadła na mnie okrakiem i zaczęła całować. Położyłem swoje dłonie na jej pośladkach. Po chwili znalazła się pode mną.
- Powtórka?
- Czytasz mi w myślach.
Dalej wiadomo do czego doszło.

Ludmiła

Umówiłam się z Violą w kawiarni. Jednak ona znowu się spóźnia. Po 5 minutach do kawiarni weszła Viola.
- Hej. Sorry za spóźnienie, ale musiałam jeszcze coś załatwić.
- Okej. Jak się czujesz?
- Dobrze. Za dwa dni lecimy z Leonem do Meksyku, a później do Brazylii.
- Co?!
- Ma gest.
- Boże, ale Ci zazdroszczę. Samochody, wyjazdy itd. Mój Federico ciągle tylko pracuje, pracuje i pracuje. Ostatnio ciągle się kłócimy. Boję się, że rozstaniemy się.
- Lu nawet tak nie myśl. Federico Cię kocha. Uważam, że powinnaś z nim porozmawiać na spokojnie.
- Ty tak robisz?
- Staram się, ale jak wiesz Leon jest strasznie wybuchowy, a jego charakter zmienny. Federico jest spokojny.
- W sumie masz rację.
- Pójdziemy na zakupy?
- Dobrze się czujesz? Masz w razie czego tabletki?
- Czuję się wyśmienicie. Mam tabletki. Zachowujesz się jak Leon.
Zapłaciłyśmy za kawę i poszłyśmy do centrum.

Violetta

Kiedy byłyśmy w centrum czułam, że ktoś mnie śledzi jednak kiedy się odwracałam nie widziałam niczego oraz nikogo podejrzanego. Ludmiła weszła do swojego ulubionego sklepu, a poszłam do łazienki. Kiedy wyszłam nagle ktoś zasłonił mi usta i pociągnął do tyłu. Strasznie się bałam. Weszliśmy na parking i wtedy dopiero mogłam się odwrócić i zobaczyć kto jest tą tajemniczą osobą. Zamarłam.
- Jack.
- Tak to ja. Pożałujesz, że przez ciebie trafiłem za kratki.
- To nie moja wina.
- Twoja!
Nagle podszedł do mnie i uderzył w brzuch. Poczułam okropny ból. Upadłam na ziemię i tym razem kopnął mnie w brzuch. Byłam ledwo przytomna. Obraz powoli zamazywał mi się. Myślałam tylko o jednym. Co z moim dzieckiem? Ostatnie co słyszałam to głos Leona, pisk opon i syreny policyjne. Dalej już tylko ciemność.

Witam kochani dodaję rozdział, ale to nie znaczy, że zostaję. Nie podjęłam ostatecznej decyzji. Mam nadzieję, że wam się spodoba. No to się porobiło: najpierw słodko, cudownie, a końcówka straszna. Jack pobił Violę! Dzisiaj nie zajmuję miejsc. Chcę zobaczyć ile tak naprawdę was jest. Wtedy podejmę decyzję.
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 



wtorek, 18 sierpnia 2015

Wyjaśnienia/ Ważne!

Kilka godzin temu dodałam notkę od razu uprzedzam, że nie podjęłam jeszcze decyzji. Mam w głowie ogromny mętlik. Tą notkę piszę, ponieważ chcę wam coś wyjaśnić. Wiem, że to co napisałam w notce dotyczącej dalszych losów bloga niektórzy mogli źle odebrać. Nie chodzi mi o to żeby was szantażować ,,komentujesz albo usuwam bloga". Broń boże żeby ktoś tak myślał. Chodzi o to, że nie wiem czy ma sens pisać  jeżeli mają to komentować to 3-4 osoby. Co z tego, że jest 10 komentarzy jeżeli moje są 4, 2 osoby zajmują (i tak nie wracają) i 4 osoby piszą na temat rozdziału. Myślicie, że nie chce mi się pisać albo, że nie chcę już mieć bloga? Jesteście w wielkim błędzie. Gdyby nie zależało mi na blogu to raczej nie siedziałabym przed laptopem do pierwszej w nocy żeby napisać dla was rozdział, który się wam spodoba. Nie sądzicie? Staram się dla was. Ale teraz zadaję sobie takie jedno pytanie. Po co? Żeby tylko 4 osoby skomentowały rozdział? Wiem, że powinnam patrzeć też na wyświetlenia. Ale co mi z tylu wyświetleń jeżeli tylko 4 osoby komentują? No nic. 
Buziaki,
Zuza.

Dalsze losy bloga/Ważne!

Tak wiem kilka dni temu też pisałam notkę dotyczącą dalszych losów bloga, ale tym razem jest to sprawa bardziej poważna. Obiecałam wam, że zostanę z wami, ale mam teraz pewne wątpliwości. Ostatni rozdział skomentowały zaledwie 3-4 osoby. Tym razem jednak nie zastanawiam się nas zawieszeniem bloga tylko usunięciem. Jeżeli go usunę to na zawsze skończę z pisaniem. Co z tego, że mam ponad 60tyś wyświetleń jeżeli rozdział komentują ledwo, ledwo 3-4 osoby. Pewnie i tak przeczyta to kilka osób. Napiszcie co wy o tym sądzicie. Bo jeżeli rozdziały mają komentować 3-4 osoby to nie widzę sensu żeby dalej prowadzić bloga.
Buziaki,
Zuza.

poniedziałek, 17 sierpnia 2015

Rozdział 29 ,Nathaniel Buzolic"

Violetta

Po 15 minutach do naszej sypialni wszedł Leon z siatką śliwek.
- Dziękuję.
Od razu zaczęłam jej jeść.
- W ciąży zmieniają Ci się smaki.
- Przyzwyczaj się. Ciesz się, że nie mam jeszcze humorków. Ja nie wiem jak ty je zniesiesz.
- Czego nie robi się z miłości. Za godzinę jadę z Federico na siłownię.
- Okej.
Po kilku minutach siatka byłą pusta, a ja dalej byłam głodna.
- Przyniesiesz mi truskawki?
- Od kiedy ty masz taki apetyt?
- Od kiedy jestem w ciąży. To przyniesiesz?
- Idę.
Po chwili wrócił z miską truskawek. Po godzinie Leon jechał już na siłownię.
- Wychodzę.
Podszedł do mnie i pocałował.
- Kochanie jak będziesz wracać kupisz mi w sklepie brzoskwinie i czekoladę?
- Kupię.
- Jesteś kochany.
- Wiem, wiem. Dobra jadę. I tak już jestem spóźniony.
- A może ty tak naprawdę nie jedziesz na siłownię?
- Violetta co ty gadasz?! A gdzie miałbym jechać?
- Pewnie już znalazłeś sobie jakąś cycatą blondynę.
- Jak możesz tak myśleć? Kocham tylko ciebie.
- Naprawdę?
- Oczywiście.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Jadę na siłownię. Kocham Cię. Pa.
- Ja ciebie też. Pamiętaj żeby pojechać do sklepu później.
- Pamiętam.
Pocałował mnie i wyszedł z domu.

*2 godziny później*

Leon

Wracając z siłowni zajechałem do sklepu i kupiłem to co chciała Viola. Kiedy wszedłem do domu od razu podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję.
- Coś się stało?
- Nie. Stęskniłam się.
- Kupiłem Ci brzoskwinie i czekoladę.
- Cudownie.
Od razu usiadła w salonie i zaczęłam jeść.
- Będę gruba jak będę tyle jadła.
- Znając ciebie szybko schudniesz.
- Przy dziecku to nie będzie takie proste. Ty będziesz chodzić do pracy, a ja będę siedziała z dzieckiem. Przestanę Ci się podobać.
- Nie przestaniesz mi się podobać.
- Za trzy tygodnie będziemy mogli posłuchać jak bije serduszko naszej fasolki.
- Już nie mogę się doczekać.
- Brzuch mi troszeczkę odstaje, ale nie widać tego jeszcze za bardzo. Czytałam w internecie, że jak się je słodkie rzeczy w ciąży to będzie dziewczynka.
- Może będziemy mieli małą księżniczkę.
- Może. Zaniesiesz mnie do sypialni?
- Z przyjemnością.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do naszej sypialni.
- Poleżysz ze mną?
- Niestety nie mogę.
- Ostatnio oddaliliśmy się od siebie.
Usiadłem obok niej i przytuliłem.
- Jutro musisz iść do firmy?
- Tak. Tata został z Los Angeles.
- Ten wyjazd był ważny?
- Tak.
- Nie byli źli, że wracasz do Buenos Aires?
- Nie. Zrozumieli.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. I naszego dzidziusia też.
- Małą Victorię Verdas.
- Albo małego Jorge Verdas.
Położyliśmy się i Viola od razu się we mnie wtuliła. Po kilku minutach zobaczyłem, że zasnęłam.

*Następnego dnia*

Violetta

Kiedy się obudziłam Leon wyszedł z łazienki. Jednak nie był ubrany, a przecież miał jechać dzisiaj do firmy.
- Kochanie coś się stało?
- Źle się czuję. Boli mnie głowa i gardło.
- Chory jesteś.
- Mamy jakieś tabletki? Z tym bólem głowy nie da się już wytrzymać.- spytał kładąc się na łóżku.
- Mamy. Zaraz Ci przyniosę, a przy okazji zrobię ciepłą herbatę.
Zeszłam na dół i weszłam do kuchni. Od razu wstawiłam wodę na herbatę, a w między czasie wyjęłam z szafki pudełko z różnymi lekami. Kiedy znalazłam tabletki na ból głowy, schowałam pudełko do szafki, zrobiłam herbatę i zaniosłam ją i tabletki Leonowi.
- Dzięki.
- Idź spać. Dzisiaj powinieneś przeleżeć cały dzień w łóżku.
- Fede i Ludmiła mają do nas przyjść.
- No to dzisiaj się z nimi nie zobaczysz. Chyba, że tak bardzo Ci zależy to zejdziesz na dół.
- A ty co będziesz robić?
- Pójdę do garderoby. Muszę zrobić tam porządek.
- Tylko nie przemęczaj się.
- Dobrze. Idź już lepiej spać.
Połknął tabletki, wypił herbatę i położył się spać. Ubrałam się w dresy, uczesałam w luźnego koczka i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie kawę i weszłam do naszej garderoby. Zaczęłam układać wszystkie nasze rzeczy, których jest całkiem sporo. Po kilku godzinach siedzenia w garderobie nareszcie skończyłam wszystko układać. Wyszłam i zeszłam na dół. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam je otworzyć.
- Cześć Violu.
- Hej. Wejdźcie.
Wpuściłam Lu i Fede do środka po czym usiedliśmy w salonie.
- Chcecie coś do picia, jedzenia?
- Ja poproszę sok pomarańczowy jeśli masz.
- Oczywiście, że mam.
- A ja kawę.
Weszłam do kuchni. Zrobiłam kawę dla Fede, a sobie i Lu nalałam soku pomarańczowego.
- A gdzie zgubiłaś narzeczonego?- spytał Fede kiedy usiadłam w salonie.
- Chory. Leży w łóżku.
- A co mu jest?
- Rano obudził się z bólem głowy i gardła.
- W ciąży powinnaś unikać spotkań z chorymi.
- Wiem, ale już czuje się lepiej. A co tam u was?
- Dobrze. Federico trochę narzeka na mój apetyt, ale ogółem jest dobrze.
- On i Leon nadają się razem. Wczoraj ciągle Leon jeździł do sklepu po owoce lub słodycze. I za każdym razem narzekanie ,,Od kiedy ty masz taki apetyt?".
- Tak narzekają, ale co najlepsze i tak zawsze jadą do sklepu.
- Dokładnie.- zaczęłyśmy się śmiać z Lu.
- Hej ja też tu jestem.- wtrącił się Fede.
- Nie da się nie zauważyć.
Po godzinie poszli, a ja weszłam do sypialni zobaczyć co u Leona. Akurat wstał.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. Taki dzień w łóżku dobrze mi zrobił. Już jestem zdrowy.
- Idziesz jutro do firmy?
- Tak. Będziesz tęsknić?
- Ja zawsze tęsknie.
Popchnął mnie na łóżko, a sam położył się na mnie. Zaczęliśmy się całować. Dalej wiadomo co się stało.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Położył swoją rękę na moim brzuchu. Schylił się i pocałował mój brzuch.
- Jeszcze tylko 8 miesięcy i zobaczymy naszą fasolkę.
- A za 3-4 miesiące poznamy płeć.
- Już nie mogę się doczekać.

*Następnego dnia*

Spałam sobie w najlepsze, ale przerwał mi Leon, który złożył pocałunek na moich ustach.
- Jadę do firmy.
- Która godzina?
- 8:23, ale śpij jeszcze, Pa.- pocałował mnie i wyszedł.
Przykryłam się kołdrą i nawet nie wiem kiedy znowu zasnęłam.

*3 godziny później*

- Violetta obudź się.
- Co się stało, że krzyczysz mi do ucha?- spytałam Ludmiłę, która mnie obudziła.
- Miałyśmy iść przecież na zakupy.
- Zapomniałam. Która godzina?
- Po jedenastej. Wstawaj.
- Wstaję.
Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, uczesałam i ubrałam.
















Kiedy byłam gotowa wyszłam z łazienki. Zeszłam na dół gdzie w salonie siedziała Ludmiła. Zrobiłam nam kawę i usiadłam w salonie.
- A tak w ogóle to jak się czujesz po wypadku?
- Dobrze.- skłamałam.
Jakoś źle się dzisiaj czuję, ale nie chcę mówić o tym Lu, bo zaraz zacznie panikować i zadzwoni do Leona.
- Na pewno chcesz iść dzisiaj na zakupy?
- Tak, tak.
Wypiłyśmy kawę i poszłyśmy do centrum. Po godzinie chodzenia po sklepach źle się poczułam, głowa zaczęła mnie strasznie boleć.
- Violu co się stało?
- Nic, nic.- nagle zakręciło mi się w głowie.
- Właśnie widzę, że nic.- pomogła mi usiąść na ławce.
- Już mi lepiej możemy iść.- chciałam wstać, ale poczułam okropny ból w głowie.
- Nigdzie nie idziemy. Co cię boli?
- Głowa.
- Masz jakieś tabletki przy sobie?
- Nie.
- Dzwonię do Leona.
- Nie dzwoń. On ma dużo pracy.
- Violetta źle się czujesz, nie masz przy sobie żadnych tabletek, a jak tylko wstajesz kręci Ci się w głowie. Dzwonię do niego.
Ludmiła zadzwoniła do Leona, który po kilku minutach przyjechał.
- Co się stało?
- Źle się czuje. Głowa ją boli.
- Lekarz przepisał jej tabletki na ból głowy.
Spojrzał na mnie.
- Nie nosisz ich przy sobie?!
- Nie pomyślałam, że będą mi potrzebne.
- Od kiedy źle się czujesz?
- Od rana.
- Czyli, że mnie okłamałaś.- powiedziała Lu.
Leon odwiózł Lu i wróciliśmy do domu. Leon ciągle jest na mnie zły. Nie dziwię mu się, ale powinien trochę odpuścić. Przecież była ze mną Lu. Usiadłam w salonie, a Leon przyniósł mi tabletki i wodę. Od razu je połknęłam i ból głowy zaczął powoli przechodzić. Poszłam na górę i weszłam do sypialni. Położyłam się i nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

Leon

Violetta poszła spać, a ja wszedłem do gabinetu gdzie czekał już na mnie Taylor.
- Dowiedziałeś się czegoś?
- Tak. Wiem kto wpłacił kaucję za Jacka.
- Kto?
- Nathaniel Buzolic.
Zamarłem.

Witam, witam przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Było tak słodko. Wydawałoby się, że już nikt tego nie zepsuje, a tu kolejna tajemnicza osoba pojawia się w opowiadaniu. W następnym rozdziale dowiecie się kto to jest. Jeszcze raz dziękuję za ponad 60k wyświetleń. Rozdziału nie dodałam w weekend, ponieważ chciałam sobie zrobić taki krótki odpoczynek. Nie miałam ochoty siedzieć cały dzień przed laptopem i pisać rozdział. A i dziękuję za wszystkie miłe słowa dotyczące mojego zdj. 
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ  

Jest 60tyś. wyświetleń, jest 10 faktów o mnie.

Na blogu jest już ponad 60tyś. wyświetleń. Bardzo wam dziękuję. Nie spodziewałam się, że zajdę tak daleko w krótkim czasie. Jesteście cudowni. Jeszcze ponad dwa tygodnie temu pisałam notkę z podziękowaniami za 40tyś. wyświetleń. Kocham Was. Zdobyłam cudownych komentatorów. Każdy komentarz wywołuje na mojej twarzy szeroki uśmiech. Jak przeczytam wasze komentarze od razu poprawia mi się humor i nic nie jest w stanie go zepsuć. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej. Jeżeli czytacie i podoba wam się opowiadanie to pozostawcie po sobie jakiś ślad to naprawdę bardzo motywuje. Nawet kropka, wykrzyknik, znak zapytania lub przecinek.  No, ale teraz przejdźmy do tego co obiecałam. Czyli 10 faktów o mnie.

1. Mieszkam w województwie warmińsko-mazurskim.
2. Kocham malować moje paznokcie. Jestem od tego uzależniona. Hahaha.
3. Nie mam chłopaka.
4. Mam nieskończoną ilość energii.
5. Urodziłam się w październiku. (Dnia na razie nie zdradzę)
6. W szkole nienawidziłam pani od przyrody. Na szczęście nie będzie już mnie uczyć.
7. Jestem blondynką. Co widać na zdjęciu pod jednym z rozdziałów i zdj. na dole. (Tak, to jestem ja)
8. Mam rodzeństwo. Jest ode mnie starsze o 8 i 10 lat.
9. Jestem ciocią.
10. Kocham wakacje. Nie trzeba wtedy chodzić do szkoły.

Na razie to koniec. Mam nadzieję, że chociaż trochę bardziej mnie poznaliście. 
Buziaki,
Zuza. 
















piątek, 14 sierpnia 2015

Rozdział 28 ,,Kotku, proszę nie płacz"

Leon

- Kiedy karetka przywiozła panią Violettę skarżyła się na ból brzuchu. Zrobiliśmy wszystkie podstawowe badania i poprosiliśmy ginekologa żeby sprawdził czy wszystko dobrze z dzieckiem. Przed chwilą dostałem wyniki. Podczas wypadku pani Violetta uderzyła się brzuch. Po takim uderzeniu ryzyko poronienia jest bardzo duże.
- Czyli...
- Pani Violetta miała dużo szczęścia. Ciąża rozwija się prawidłowo i nie ma powodów do strachu.
- Mogę pójść do narzeczonej?
- Oczywiście. Tylko proszę jej nie denerwować. Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość. Za 3 tygodnie będziecie mogli posłuchać jak bije serduszko dziecka. Jak wszystko będzie dobrze to jutro wypiszemy panią Violettę.
- Dobrze. Dziękuję.
Wyszedłem z gabinetu i od razu podeszła do mnie Lu.
- Co powiedział?
- Z Violettą i dzieckiem wszystko dobrze. Viola miała szczęście, ponieważ po takim uderzeniu jest duże ryzyko poronienia. Idę do niej. Idź już do domu. Siedzisz tutaj bardzo długo, a też jesteś w ciąży. Fede będzie się martwił.
- Na pewno?
- Tak. Jutro prawdopodobnie ją wypiszą. Jak chcecie to przyjdźcie do nas jutro z Federico.
- Okej. Pa.
- Pa.
Ludmiła poszła do domu, a ja wszedłem do sali, w której leży Violetta. Śpi. Usiadłem na krzesełku obok łóżka i położyłem swoją dłoń na jej. Pocałowałem ją w czoło. Po chwili zaczęła się budzić.
- Leon wróciłeś.
- Jesteś dla mnie ważniejsza od pracy. Nawet nie wiesz jak się bałem o ciebie, o dziecko kiedy Ludmiła do mnie zadzwoniła i powiedziała, że miałaś wypadek.
- Co z dzieckiem?- spytała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
- Wszystko dobrze. Za 3 tygodnie będziemy mogli posłuchać jak bije serduszko naszej fasolki. Kotku, proszę nie płacz.- przytuliłem ją.
- Tak strasznie bałam się, że poroniłam.
- Skarbie wszystko dobrze z naszym dzieckiem. Nie płacz.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- Pocałuj mnie.
Uśmiechnąłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jej ustach. Po oderwaniu wtuliła się we mnie.
- Kiedy będę mogła wrócić do domu?
- Jutro.
- Chcę dzisiaj.
- Kochanie...
- Nie chcę tutaj leżeć. Chcę wrócić do domu. Z tobą.
- Spytam lekarza.
Wyszedłem z sali i na korytarzy akurat stał lekarz, z którym wcześniej rozmawiałem.
- Mógłbym zabrać narzeczoną dzisiaj do domu?
- Wyniki badań są dobre, więc nie widzę przeciwwskazań.
- Dziękuję.
Wróciłem do sali.
- I co?
- Możesz dzisiaj wrócić ze mną do domu.
- To dobrze. Przytulisz mnie?
- Oczywiście.
Przytuliłem Violę, a ona jeszcze bardziej się we mnie wtuliła.
- Kochanie widziałaś kto w ciebie uderzył?
- Yyy tak to znaczy nie.
- Violetta powiedz prawdę.
- Widziałam.
- Kto to? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć?
- To był... Jack.
- Co?! Przecież zamknęli go w więzieniu.
- Widocznie wypuścili go.
- Każę Taylorowi to sprawdzisz.
- Boję się.
- Kochanie nie bój się. Nie pozwolę na to żeby ktoś Cię skrzywdził. Zwłaszcza Jack. Gdzie wtedy był Luke?
- Chciałam jechać do Lu, więc poprosiłam go żeby nie jechał ze mną. To nie jego wina. Myślałam, że skoro Jack jest w więzieniu  to nic mi się nie stanie i do Lu mogę pojechać bez Luka.
- Masz tutaj ciuchu?
- Tak.
- Ubierz się i wracamy do domu.
- Dobrze.
Wstała i poszła do łazienki się przebrać. Wyjąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer do Taylora.
Rozmowa telefoniczna:
L: Taylor sprawdź czy Jack jest na wolności.
T: Zaraz to zrobię. Coś się stało?
L: Violetta jest pewna, że to on w nią uderzył.
T: Sprawdzę to. Przyjadę za godzinę i powiem panu czego się dowiedziałem.
L: Czekam.
Rozłączyłem się i schowałem telefon. Z łazienki wyszła Viola. Podeszła do mnie.
- Możemy jechać?
- Tak.
Odwróciłem się w stronę drzwi, ale zatrzymała mnie Violetta.
- Leon jesteś na mnie zły?
- Nie. Dlaczego tak pomyślałaś?
- Jesteś oschły.
- To przez to, że ciągle myślę o tym jak Jackowi udało się wyjść z więzienia.
- Okej. To jedziemy do domu?
- Tak.

Violetta

Wsiedliśmy do samochodu Leona, który po chwili włączył się do ruchu.
- Leon co z moim samochodem?
- Kupiłem Ci nowy.
- Przecież ten można było oddać do naprawy!
- Nie dyskutuj. Jutro powinni dostarczyć.
- Jesteś niemożliwy.
- Ale i tak mnie kochasz.
- Wiesz coś o Jacku?
- Jeszcze nie. Taylor sprawdza dlaczego wypuścili go z więzienia.
- Znowu będę miała trzech ochroniarzy?
- Tak.
- Przecież wystarczy mi Luke.
- Ty chyba lubisz się ze mną kłócić.
- Nie lubię. Ale do twojej tępej głowy nic nie dociera.
- Tępej?
Spojrzałam na niego, a on na mnie.
- Tak. A teraz skup się na drodze.
- Przecież skupiam.
Kiedy weszliśmy do domu Leon przycisnął mnie do ściany i wbił w moje usta.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- Cieszę się, że z naszym dzieckiem wszystko dobrze. Jak się czujesz?
- Dobrze.
- Nie boli cię głowa, brzuch?
- Nie. Wszystko dobrze. Idę się napić.
Weszłam do kuchni, nalałam sobie do szklanki sok pomarańczowy, który po chwili wypiłam. Leon wszedł do kuchni i położył swoje dłonie na moim brzuchu.
- Kocham Was.
- A my ciebie.
- Taylor przyszedł. Porozmawiam z nim i wrócę do ciebie.
- Okej.

Leon

- Czego się dowiedziałeś?
- Ktoś wpłacił za niego kaucję i wypuścili go.
- Dowiedziałeś się kto to?
- Próbowałem jednak nie udało się. Spróbuję jeszcze kilka razy.
- Dobrze.
- Wraca pan do Los Angeles?
- Nie. Nie mogę zostawić Violetty. Zwłaszcza kiedy on jest na wolności.
Kiedy skończyłem rozmawiać z Taylorem poszedłem na górę i wszedłem do naszej sypialni. Violetta leży na łóżku i przegląda coś w laptopie.
- Co robisz?
- Nic. Przeglądam czy są jakiś fajne wózki dla dzieci.
- Spodobało Ci się coś konkretnego?
- Tak. Dla dziewczynki różowy, a dla chłopca niebieski.
- Jaki model?
- Tako City move.
- Później mi pokażesz.
- Okej.
Zamknęła laptopa i odłożyła go na szafkę nocną. Podwinąłem jej bluzkę i pocałowałem w brzuch.
- Już nie mogę się doczekać aż wezmę naszą fasolkę na ręce.
- Ja też.
- Jutro przyjdzie do nas Lu i Fede.
- To fajnie.
- Jak następnym razem gdzieś wyjadę będę dzwonić co godzinę, a nawet co kilka minut.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
- Jesteś strasznie opiekuńczy.
- Owszem. Pierwszy raz zostanę tatą.
- A ja mamą. A tak w ogóle mam ochotę na śliwki.
- Przecież ty nie lubisz śliwek.
- Ale mam na nie ochotę.
- Jadę do sklepu. Za 10-15 minut wrócę.
Wyszedłem z naszej sypialni i pojechałem do sklepu.

Witam, witam kochani. Poznajcie moją dobroć. Rozdział miałam dodać jutro wieczorem, ale dodaję dzisiaj. Mam nadzieję, że wam się spodoba, a mojemu króliczkowi przejdzie depresja. Viola nie poroniła. Sprawdzą wypadku okazał się Jack. Po jednym z rozdziałów napisałam, że za kilka rozdziałów wróci. Może wyrządzi jeszcze jakiś szkody? Tego nie powiem. Jak będzie 60tyś. napiszę 10 faktów o mnie.
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ





















Rozdział 27 ,,Miała wypadek"

*Następnego dnia*

Violetta

Jestem z Leonem na lotnisku.
- Będę tęsknić.
- Ja bardziej. Będę dzwonił codziennie.
- Mam nadzieję.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. Uważaj na siebie. Jeżeli coś będzie się działo od razu dzwoń.
- Dobrze.Będę na siebie uważać.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
Przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Muszę już iść.
- Nie chcę żebyś leciał.- wtuliłam się w niego.
- Ja też nie chcę, ale muszę. Szybko zleci.
Pocałował mnie szybko i odszedł. Kiedy zniknął mi z pola widzenia wyszłam z lotniska i wsiadłam do samochodu, w którym czekał Luke.
- Gdzie panią zawieść?
- Do domu.
Kiedy weszłam do domu usiadłam na kanapie. Postanowiłam zadzwonić do Lu. Po 30 minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam, przywitałam się z Lu i wpuściłam ją do środka.
- Coś się stało?
- Leon wyjechał.
- Gdzie?
- Do Los Angeles.
- A na ile?
- Na dwa tygodnie.
- Co?!
- To jakaś pilan sprawa. Jego tata musiał polecieć z nim.
- Aha.

*Kilka dni później*

Ludmiła

Federico jest w pracy, a ja siedzę i się nudzę. Dzwonię do Violetty już 20 raz, a ona dalej nie odbiera. Boję się, że mogło coś się stać. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Numer nieznany. Odbiorę.
Rozmowa telefoniczna:
N: Dzień dobry czy rozmawiam z panią Ludmiłą Ferro?
L: Tak. Coś się stało?
N: Pani Violetta miała wypadek i prosiła żeby do pani zadzwonić.
L: Jak to miała wypadek? W którym szpitalu?
N: Przy centrum.
L: Już tam jadę.
Rozłączyłam się i jak najszybciej pojechałam do szpitala.Kiedy tylko dojechałam od razu podeszłam do jednej z pielęgniarek.
- Przepraszam gdzie leży Violetta Castillo?
- Kim pani jest?
- Siostrą.- musiałam skłamać.
- Na trzecim piętrze w sali 134.
- Dziękuję.
Jak najszybciej weszłam do windy. Kiedy zatrzymała się na odpowiednim piętrze jak najszybciej wyszłam i zaczęłam szukać sali, w której leże Violetta. Kiedy znalazłam weszłam i zobaczyłam Violettę, która leżała. Śpi albo jest nieprzytomna. Nagle do sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. Pani Ludmiła?
- Tak. Co z nią?
- Jest nieprzytomna.
- Jak doszło do tego wypadku?
- Jakiś pijany kierowca uderzył w panią Castillo.
Wyszedł. Usiadłam na krześle obok łóżka, na którym leży. Minęło kilka minut i powoli zaczęła otwierać oczy.
- Gdzie ja jestem?
- W szpitalu. Pamiętasz co się stało?
- Tak. Jakiś idiota uderzył we mnie. Ostatnie co pamiętam to, że bolał mnie brzuch i głowa, a później ciemność. Co z moim dzieckiem?!
- Nie wiem. Lekarz nic nie powiedział. Zadzwonię do Leona.
- Nie, Ludmiła. On jest w Los Angeles. W ważnej sprawie.
- Violetta on jest ojcem dziecka, twoim narzeczonym. Musi wiedzieć. Wiesz jaki on będzie zły jak się dowie, że miałaś wypadek i nie zadzwoniłaś do niego.
- Ludmiła...
- Postaw się na jego miejscu. Obiecałam mu, że jak coś się stanie to zadzwonię do niego.
- Ale on ma dużo pracy.
- Zadzwonię do niego.
- Nie, proszę.
- Violetta źle się czujesz? Jesteś blada.
- Głowa mnie boli.
- Zawołam lekarza.

*Kilka minut później*

- Dostała leki na ból głowy i na uspokojenie. Poszła spać.
- Dziękuję.
- Pani Violetta ma chłopaka, narzeczonego lub męża.
- Ma narzeczonego.
- Prosiłbym żeby pani go o tym poinformowała. Nie ukrywam, że chciałbym z nim porozmawiać.
- Dobrze. Zaraz do niego zadzwonię.
Wszedł do swojego gabinetu, a ja wybrałam numer do Leona.
Rozmowa telefoniczna:
L: Cześć Lu. 
L: Hej. Słuchaj muszę Ci coś powiedzieć.
L: Co? Coś z Violettą?
L: Leży w szpitalu. 
L: Co się stało?
L: Jakiś pijany kierowca uderzył w nią.
L: Postaram się przylecieć jak najszybciej.
Rozłączył się.

Leon

Jak najszybciej pojechałem do hotelu i zacząłem się pakować.
- Coś się stało?
- Tak. Muszę wracać jak najszybciej do Buenos Aires.
- Coś z Violettą?
- Miała wypadek.
- Ale jak to?
- Jakiś pijany debil w nią uderzył.
- Zadzwonię do pilota i powiem, żeby przygotował się do lotu.
- Dzięki.
Kiedy skończyłem się pakować, pojechałem na lotnisko i już po chwili leciał do Buenos Aires.

*Kilka godzin później*

Przed chwilą wylądowaliśmy. Jak najszybciej pojechałem do szpitala.
- Gdzie leży Violetta Castillo?
- Kim pa...
- Narzeczonym.
- Trzecie piętro, sala 134.
- Dziękuję.
Wszedłem do windy i po chwili byłem na odpowiednim piętrze. Rozejrzałem się i zobaczyłem siedzącą przed salą Lu.
- Co z nią?
- Śpi. Lekarz chce z tobą porozmawiać.
- Pan jest narzeczonym?
- Tak.
- Chciałbym z panem porozmawiać?
- Oczywiście.
Weszliśmy do gabinetu.
- Pani Violetta trafiła do nas nieprzytomna. Miała szczęście, ponieważ ma tylko kilka zadrapań. Jednak podczas uderzenia walnęła się w głowę. Przepiszę leki na ból głowy, ponieważ od czasu do czasu może się on pojawić.
- Dobrze. A co z dzieckiem?
- ...

Witam, witam kochani. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. Ja to lubię was straszyć. Teraz ucierpiała Violetta. Straszny tytuł. Na szczęście Violi nic poważnego się nie stało. Ale co z dzieckiem? Nie powiem. Dowiecie się w następnym rozdziale. Haha zła ja. Leon jaki kochany. Rzucił wszystko i przyleciał do Buenos Aires. Zapraszam do komentowania. Przepraszam, że krótki, ale tak było zaplanowane. W tym rozdziale miało być tylko to. 
Buziaki,
Zuza.

PS. Zajmowanie miejsc aktualne. Jak ktoś chce niech napisze w komentarzu.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ

czwartek, 13 sierpnia 2015

Rozdział 26 ,,Wyjeżdżam"

                              Rozdział dedykuję mojemu króliczkowi. Kocham Cię <3

*Następnego dnia*

Violetta

Obudziłam się i zobaczyłam, że Leon jeszcze śpi. Po wczorajszej przygodzie przyda mu się. Wstałam po cichu i wyszłam z sypialni. Fran i Diego dzisiaj popołudniu wylatują. Weszłam do kuchni i zobaczyłam ich jedzących śniadanie.
- Cześć.
- Hej. Chcesz śniadanie?
- Nie, dzięki. Mam ochotę tylko na kawę.
- Jak po wczorajszym?
- Dobrze. Na szczęście Leon wrócił cały i zdrowy.
- A właśnie gdzie on jest?
- Śpi jeszcze.
Zrobiłam sobie kawę i usiedliśmy wszyscy razem w trójkę w jadalni. Jako, że Leon jeszcze nie wstał poszłam zrobić mu śniadanie. Kiedy skończyłam do kuchni wszedł Leon. Ubrany w luźne dresy, które kusząco mu zwisały. Podszedł do mnie i pocałował.
- Zrobiłam Ci śniadanie?
- Dziękuję. A ty już jadłaś?
- Zaraz zrobię sobie kanapkę. Wyspany?
- Bardzo.
Kiedy zjedliśmy, posprzątałam, a Leon poszedł rozmawiać z Diego do gabinetu.
- Violu pomogłabyś mi w pakowaniu?
- Oczywiście.
Po godzinie wszystkie ich rzeczy były spakowane.
- O której macie lot?
- Za dwie godziny.
- Ja Leonowi już chyba nigdy nie pozwolę lecieć samolotem.- zaczęłyśmy się śmiać.
- Może teraz wy nas odwiedzicie?
- Porozmawiam o tym z Leonem.
Zeszłyśmy na dół. W salonie siedział Leon i Diego. Fran usiadła obok Diego, a ja usiadłam Leonowi na kolanach.
- O czym rozmawiałeś z Diego?
- Tęskniłem za twoją ciekawością.
- Odpowiesz?
- O tym co stało się wczoraj.
- Aha. Pójdziemy dzisiaj wieczorem na spacer?
- Oczywiście, skarbie.
- Słodko razem wyglądacie.
- Wiadomo.
Po dwóch godzinach pożegnaliśmy się i Taylor zawiózł Diego oraz Fran na lotnisko.
- Znów sami.- podszedł do mnie i pocałował.- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
- Mam  nadzieję, że z naszym dzidziusiem wszystko okej po wczorajszym.
- Wszystko dobrze. Pewnie cieszy się tak samo jak mamusia, że tatuś wrócił.
- Kocham Was.
- A my ciebie.
Popchnął mnie na sofę, a sam położył się na mnie. Podwinął moją koszulkę i zaczął całować mój brzuch. Po chwili zaczęło mnie to łaskotać.
- Idziemy na ten spacer?- spytałam.
- O nie, nie. Mieliśmy iść wieczorem. Chcę się teraz tobą nacieszyć.
Zaczęliśmy się całować. Leon zdjął moją koszulkę, a ja jego spodnie. Dalej wiadomo co się stało.

*Wieczór*

- Wykończysz mnie.
Położyłam się na plecach i mój oddech zaczął się normować.
- Mieliśmy iść na spacer.
- Pójdziemy.
- Jak ja wyglądam.
- Pięknie jak zawsze.- zaczął całować mnie po szyi.
- Nie podlizuj się. Wstajemy i idziemy na spacer.
- Dobrze, dobrze.
Ogarnęliśmy się i poszliśmy na spacer. Leon splótł nasze dłonie i poszliśmy w stronę parku. Po godzinnym spacerze poszliśmy do włoskiej restauracji na kolację.

*Następnego dnia*

Leon

Obudziłem się z wtuloną we mnie Violettą. Wstałem po cichu i wszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i postawiłem włosy na żel. Kiedy byłem gotowy wyszedłem z łazienki i zobaczyłem, że Viola dalej śpi. Nie chcę jej budzić, ale muszę. Pocałowałem ją, a ona obudziła się.
- Cześć kochanie.
- Hej. Wstawaj. Idę zrobić śniadanie, a ty ubierz się, bo później jedziemy do moich rodziców.
- Kompletnie o tym zapomniałam.
- Na szczęście masz cudownego narzeczonego, który o wszystkim pamięta.
Pocałowała mnie po czym wstała i weszła do łazienki. Zszedłem na dół i zacząłem robić śniadanie.

Violetta

Weszłam szybko do łazienki, wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się, uczesałam i ubrałam świeżą bieliznę. Weszłam do garderoby i zaczęłam szukać odpowiedniego zestawu. Po kilkunastu minutach w końcu wybrałam.



















Ubrałam się i zeszłam na dół. Weszłam do kuchni, a Leon akurat skończył robić śniadanie. Kiedy skończyliśmy jeść, posprzątałam i usiadłam w salonie obok Leona.
- Za ile wyjeżdżamy?
- Za pół godziny.
- Dlaczego tak wcześnie wyjeżdżamy. Jest po 11 dopiero.
- Moi rodzice się przeprowadzili i teraz jedzie się do nich prawie 3 godziny.
- Nic nie mówili, że się przeprowadzają.
- Wczoraj się przeprowadzili. Remont skończył się szybciej.
- Aha.

*Kilka dni później*

Leon od rana jest w firmie, a ja się nudzę. Wczoraj Leon powiedział mi, że samolot da się naprawić. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Okazało się, że to mój menager.
M: Cześć Violu. 
V: Cześć. Coś się stało?
M: Nie. W sumie to tak. Tylko ty możesz nas uratować.
V: O co chodzi?
M: Za godzinę mamy bardzo ważną sesję. Modelka zachorowała, inne są zajęte, tylko ty zostałaś. Proszę zgódź się.
V: Dobrze zaraz będę.
Rozłączyłam się. Obiecałam Leonowi, że nie będę pracowała, ale przecież jak raz zrobię wyjątek to nic się nie stanie. Schowałam telefon do torebki i pojechałam na sesję. Po kilku godzinach wróciłam zmęczona do domu. W salonie siedział Leon.
- Gdzie byłaś?
- Miałam sesję.
- Obiecałaś mi coś.
- Wiem. Przepraszam, ale tylko ja im zostałam.
- Dlaczego do mnie nie zadzwoniłaś?
- Nie mam ochoty na kłótnię.
- Muszę Ci coś powiedzieć.
- Co?
- Wyjeżdżam. Na tydzień może dwa do Los Angeles z tatą. Sprawy służbowe.
- Kiedy?
- Jutro.
- Co?! Dlaczego tak szybko?
- Jest to bardzo ważna sprawa. Dzisiaj dopiero się o tym.
- A czemu leci tam twój tata? Przecież to ty teraz jesteś właścicielem firmy.
- Nie wiem. Tata też nie wie. Zadzwonili powiedzieli, że to sprawa pilna i musimy przyjechać.
- Musisz jechać?
- Niestety. Na ten czas Luke będzie znowu twoim ochroniarzem.
- Po co? Przecież potrafię sama się sobą zająć.
- Nie dyskutuj. Prawdopodobnie nie będzie mnie w Buenos Aires dwa tygodnie. Musze wiedzieć, że z tobą wszystko w porządku.
- Dobrze. Twoje asystentki też lecą?
- One nie są moje. Pracują dla mnie. I nie, nie lecą z nami.
- Chociaż jedna dobra wiadomość.
- Przecież wiesz, że nie musisz być o nie zazdrosna. Żadna mi się nie podoba. Tylko ty.
- Naprawdę?
- Oczywiście, skarbie.
Pocałował mnie. Po oderwaniu wtuliłam się w niego.
- Nie chcę żebyś mnie zostawił na dwa tygodnie samą.
- Też nie chcę Cię zostawić, ale muszę. Obiecuję, że będę codziennie dzwonił.
- Lecisz prywatnym samolotem?- przeraziłam się.
Ostatni lot o mało nie skończył się tragicznie.
- Tak. Nie bój się. Przed lotem dokładnie sprawdzą samolot.
- Wtedy też sprawdzali.
- Kochanie, przez ten wypadek kilka osób straciło pracę. Więcej na taką wpadkę nie pozwolę.
- Zadzwonisz jak wylądujesz?
- Tak.
- Obiecujesz?
- Obiecuję. Pomożesz mi się spakować?
- Tak.
Kiedy skończyliśmy zeszliśmy na dół. Usiedliśmy w salonie i włączyliśmy sobie jakiś film. Nie chcę żeby wyjeżdżał.

Witam, witam kochani przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Było tak słodko, a tu bam- Leon wyjeżdża na dwa tygodnie. Viola się martwi. Czy ma powody? Nie powiem. Dziękuję za wszystkie miłe słowa pod notką informacyjną. Jesteście cudowni.
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ 

Notka informacyjna dotycząca dalszych losów bloga.

Moi kochani czytelnicy,
przychodzę do was z notką informacyjną dotycząca dalszych losów bloga. Jeżeli przeczytaliście notkę pod poprzednim rozdziałem wiecie, że od wczoraj zastanawiam się nad przerwą, zawieszeniem bloga. Poprosiłam żebyście pomogli mi w wybraniu. Pod rozdziałem w komentarzach prosiliście żebym nie usuwała, zawieszała. Przyznam, że czytając popłakałam się. Jesteście ze mną, wspieracie mnie to naprawdę bardzo wzruszające. Teraz piszę tą notkę i chcę przekazać wam jaką decyzję podjęłam. Po przeczytaniu komentarzy byłam już pewna, że podjęłam dobrą decyzje. ZOSTAJĘ Z WAMI! Nie chcę was wszystkich zawieść i przyznam, że bardzo się przywiązałam. Bardzo was wszystkich kocham i mam nadzieję, że czytając tą notkę odetchnęliście z ulgą.
Kocham Was. <3 <3 <3
Buziaki,
Zuza.

PS. Króliczku rozpatrzyłam twoją sprawę pozytywnie. Kocham Cię. Mam nadzieję, że się cieszysz.

Zapraszam do komentowania rozdziału: Rozdział 25 ,,Zaczęły się poszukiwania"

środa, 12 sierpnia 2015

Rozdział 25 ,,Zaczęły się poszukiwania"

                                              Przeczytajcie notkę pod rozdziałem.

*Następnego dnia*

Violetta

Obudziłam się wtulona w Leona. Zdziwiłam się, ponieważ o tej godzinie powinien być w pracy. Zaczęłam go budzić. Jednak nie poskutkowało. Usiadłam na nim po czym pocałowałam. Od razu oddał pocałunek. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Nie powinieneś być w firmie?
- Idę dopiero za godzinę.
- Aha.
- Idziemy wziąć prysznic?
- Jasne.

*Kilka godzin później*

Leon od kilku godzin jest w firmie, a ja siedzę z Lu, Fran i Naty. Szkoda, że Naty musi dzisiaj wracać. Po godzinie pojechałyśmy z Naty na lotnisko.
- Będę za wami tęsknić.
- My za tobą też.
- Następnym razem musisz przylecieć na dłużej.
- I z Maxim.
- Postaram się.
Każda po kolei przytuliła Naty, która po chwili poszła na odprawę.

*Wieczór*

Siedzimy wszyscy razem w salonie, ale brakuje tylko Leona. Dzwoniłam, pisałam i nic. Fran i Lu pocieszały mnie, że pewnie nic się nie stało, a Diego i Fede sprawdzają co mogło się stać. Po chwili usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Zerwałam się na równe nogi i jak najszybciej poszłam otworzyć myśląc, że to Leon. Jednak pomyliłam się. Byli to rodzice Leona i moi. Ktoś zadzwonił do Fede, który wyszedł z salonu żeby w spokoju odebrać. Po kilku minutach wrócił.
- Violu dzwonił Taylor.
- Coś wiadomo o Leonie?- spytałam z nadzieją.
- Leon poleciał dzisiaj do Madrytu w sprawach służbowych. Prywatny samolot, którym leciał zaginął.
- Nie, to nie prawda. Fede powiedz, że żartujesz.- zaczęłam płakać.
- Przykro mi. Zaczęły się poszukiwania. Violu nie myśl o najgorszym. Możliwe jest, że on żyje.
- Violu zrobię Ci herbatę.
Tata Leona, mój tata, Fede i Diego ciągle sprawdzali czy wiadomo coś nowego. Jednak dalej nic nie wiadomo. Przecież to nie może być prawda. On musi żyć. Dla mnie, dla naszego dziecka. Boże spraw by wrócił cały i zdrowy.
- Violu powinnaś coś zjeść.
- Nie mam ochoty. Chcę tylko przytulić się do Leona. Wiedzieć, że jest bezpieczny.
Przypomniało mi się jak pierwszy raz się spotkaliśmy. Szłam przez park i nagle wpadł na mnie Leon.
- Przepraszam powinnam bardziej uważać.
- Nie to ja przepraszam. Leon.
- Violetta.
- Może dasz się zaprosić na kawę?
- W sumie czemu by nie.
Już wtedy się w nim zakochałam. Później spotkaliśmy się następnego dnia. Wynajęliśmy razem mieszkanie. Byliśmy przyjaciółmi. Najlepszymi przyjaciółmi. Zakochaliśmy się w sobie. Po długim czasie nareszcie wyznaliśmy sobie miłość.
-  Leon muszę Ci coś powiedzieć. Ja... zakochałam się w tobie.
- Ja w tobie też.
Zazdrość o Fran. Wtedy nie wiedziałam, że to jego siostra.
- Violu co ty robisz?
-  Nie widzisz wyprowadzam się. Przyprowadź tutaj swoją nową dziewczynę.
- O jaką dziewczynę Ci chodzi? Z nikim się nie spotykam.
- Nie udawaj. Z kim byłeś dzisiaj w najdroższej restauracji w Buenos Aires?
-  O to chodzi. To nie jest moja dziewczyna tylko siostra.
Romantyczne zaręczyny na plaży.
-  Kochanie wiem, że jesteśmy razem bardzo krótko, ale wiem, że jesteś kobietą, z którą chcę spędzić całe życie. Wyjdziesz za mnie?
- Tak. Wyjdę za ciebie.
Informacja o ciąży.
- Kochanie muszę Ci coś powiedzieć.
- Co?
- Zostaniesz tatą.
- Naprawdę?
- Tak poszłam 3 dni temu do ginekologa i potwierdził, że jestem w ciąży.
- Zostanę tatą!
- Cieszysz się?
- Oczywiście. Jak mógłbym się nie cieszyć? Zostanę tatą.
Niech on wróci cały i zdrowy. Nie mogę przyjąć do wiadomości, że już nigdy nie usłyszę ,,Kocham Cię" z jego ust. Moje życie straci sens bez niego.
- Violu o czym tak myślisz?- spytała Angie.
- O wszystkich chwilach spędzonych z Leonem. Proszę powiedz mi, że on wróci cały i zdrowy.
- Wróci. Zobaczysz.
Przytuliła mnie, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać.
- Fede wiadomo coś o Leonie?
- Niestety nie.
Jest już po 24, a o Leonie dalej nic nie wiadomo. Strasznie się o niego boję. Przecież on musi żyć. Nagle usłyszałam zamykanie drzwi i krzyk mamy Leona.
- Leon!
Odwróciłam się w stronę drzwi i zobaczyłam panią Verdas, która przytula się do Leona. Do Leona! On żyje! Wygląda na zmęczonego.
- Mamo spokojnie. Nic mi nie jest.
Kiedy pani Verdas się trochę uspokoiła Leon przywitał się z Fede, Diego, Fran, Lu, moimi rodzicami oraz swoim tatą spojrzał na mnie.
- Przepraszam teraz przywitam się z moją narzeczoną.
Leon zaczął iść w moją stronę, a ja rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam płakać. Znów mogę poczuć jego silne ramiona, w których czuję się bezpiecznie.
- Tęskniłaś?- spytał kiedy przestałam płakać.
- Bardzo.
- Widzę.- złożył pocałunek na moich ustach.
- Bałam się, że już nigdy Cie nie zobaczę.- znów zaczęłam płakać.
- Och skarbie co mam zrobić żebyś przestała płakać.
- Przytul i pocałuj mnie.
- Jak sobie życzysz.
Przyciągnął mnie do siebie i wbił w moje wargi. Zaczęłam oddawać pocałunki. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie i stykaliśmy czołami.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.
Wtuliłam się w niego i ziewnęłam.
- Zmęczona?
- Bardzo.
- Zaniosę Cię do sypialni.
- Nie...
- Nie dyskutuj. Jesteś zmęczona.
- Ale opowiesz mi jutro co się stało?
- Oczywiście.
Nagle podniósł mnie i zaniósł do sypialni. Pocałował w czoło po czym wyszedł.

Leon

Zszedłem na dół gdzie siedzieli moi rodzice, rodzice Violi i nasi przyjaciele.
- Leon opowiesz nam co się stało?
- Zapaliły się silniki. Na szczęście udało nam się wylądować. Jednak jak się okazało do Buenos Aires mieliśmy 4 godziny drogi pieszo.
- Dlaczego nie zadzwoniłeś?
- Telefon mi się rozładował, a chwilę później padł telefon mojej asystentki. Pilot nie miał przy sobie telefonu. Po 2 godzinach udało nam się złapać stopa. Pan był tak miły, że nie wziął od nas żadnych pieniędzy i przywiózł nas pod sam dom.
- Co z samolotem?
- Jeszcze nic mi nie wiadomo. Mam nadzieję, że uda się go uratować. Na szczęście mamy jeszcze 2, więc nie będzie problemu jeżeli będę musiał gdzieś pilnie lecieć.
- Dobra to my już idziemy. Musisz odpocząć. Przyjedź z weekend z Violą do nas na obiad.
- Dobrze mamo.
Wszyscy wyszli, Fran i Diego poszli już spać. Wszedłem do sypialni i zobaczyłem śpiącą Violettę. Przez chwilę bałem się, że mogę już więcej jej nie zobaczyć, nie poznać naszego dziecka. Poszedłem do łazienki, rozebrałem się i wszedłem do kabiny. Kiedy zacząłem się myć poczułem czyjeś dłonie n moich plecach, Odwróciłem się i zobaczyłem Violettę.
- Kotku, a ty nie śpisz?
- Nie. Mam ochotę na prysznic z moim narzeczonym.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też. Więcej mnie tak nie strasz. Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałam.
- Kiedy pilot szukał dobrego miejsca na lądowanie cały czas myślałem o tobie, o naszym dziecku, jak wyglądałaby nasza przyszłość.- położyłem swoją dłoń na brzuchu Violi.
Uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Po wspólnym prysznicu leże na łóżku, a Viola leży na mnie.
- Bałam się. Umarłam chyba z tysiąc razy kiedy powiedziano mi, że twój samolot zaginął.
Pocałowałem ją. Od razu oddała pocałunek. Po chwili leżała już pode mną. Nie przestając się całować zacząłem podwijać bluzkę Violetty. Oderwałem się od niej i pocałowałem w brzuch.
- Dobranoc kotku.
- Dobranoc.
Viola wtuliła się we mnie, a ja jeszcze bardziej ją do siebie przytuliłem. O ile było to jeszcze możliwe. Położyłem dłoń na jej brzuchu i zasnęliśmy.

Witam, witam kochanie. Mam nadzieję, że spodoba wam się rozdział. Przepraszam, że jest krótki, ale chciałam żeby rozdział był poświęcony tylko i wyłączenie sprawie z Leonem. Leon zaginął, Violka rozpacza, powrót Leona, wyjaśnienia, wspólny prysznic. Dziękuję za komentarze pod poprzednim.
A teraz muszę coś wyjaśnić. W komentarzu pod poprzednim rozdziałem napisałam, że zastanawiam się nad krótką przerwą albo zawieszeniem bloga. To prawda. Jednak do tej pory nie wiem co powinnam wybrać. Zostać czy na jakiś czas odejść. Dużo o tym myślałam i nie wiem co byłoby lepsze. Tu nie chodzi o to, że brakuje mi weny. Mam dużo pomysłów na rozdziały. Może wy pomożecie mi podjąć decyzję? 
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ





wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 24 ,,I co, zasłużyłem?"

Violetta

Po chwili do salonu wszedł/weszła...
- Leon!
Podbiegłam i rzuciłam mu się na szyję.
- Tęskniłaś?
- Troszeczkę.
- Właśnie widzę.
Przywitał się z Fran i Diego po czym poszliśmy do sypialni. Gdy weszliśmy zamknął drzwi po czym przycisnął do ściany. Wbił się w moje usta.
- Zasłużyłeś?- spytałam kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Zasłużę sobie zaraz.
Nagle popchnął mnie na łóżko, a sam położył się na mnie. Zaczął rozpinać moją sukienkę i po chwili byłam już tylko w bieliźnie. Nie zostając mu dłużna rozpięłam jego koszulę, a dalej wiadomo do czego doszło.
- I co, zasłużyłem?
- Cała się przez ciebie lepię.
Podniosłam głowę z jego torsu i pocałowałam w usta.
- Jesteś głodny?
- Tak.
- Pójdę zrobię coś do jedzenia.
- Tylko ubierz się. Nie chcę żeby ktoś widział Cię tylko w mojej koszuli.
- Oczywiście.- uśmiechnęłam się.
Ubrałam czystą bieliznę, czarne leginsy i bluzkę Leona po czym zeszłam na dół. W kuchni siedziała Fran i piła kawę.
- Gdzie Diego?
- Poszedł do sklepu.
- Jedliście obiad?
- Nie.
- Może pójdziemy w czwórkę razem do restauracji na obiad? Nie chce mi się gotować.
- Jasne. Zadzwonię do Diego i powiem żeby wrócił zaraz do domu.
- Okej. Idę się przebrać i powiedzieć Leonowi.
Weszłam do naszej sypialni i zobaczyłam Leona ubranego w luźne dresy. Akurat skończył z kimś rozmawiać.
- Z kim rozmawiałeś?
- Jak zawsze ciekawa.
- Odpowiesz?
- Dzwonił mój tata.
- Aha. Idziemy dzisiaj do restauracji na obiad. Razem z nami idą Fran i Diego.
- Idę wziąć prysznic. Idziesz ze mną?
- No nie wiem, nie wiem.
- Nie daj się prosić.- przyciągnął mnie do siebie.- Skarbie- szepnął mi do ucha.
- Skoro tak ładnie prosisz.
Nagle przerzucił mnie sobie przez ramię i wszedł do łazienki. Postawił tyłem do umywalki i pocałował. Rozebraliśmy się i weszliśmy pod prysznic. Po szybkim prysznicu wyszliśmy z kabiny. Zrobiłam sobie nowy makijaż, uczesałam się, a Leon w tym czasie postawił swoją grzywkę na żel. Leon poszedł do garderoby ubrać się, a ja ubrałam świeża bieliznę i wybrany zestaw.



















Gdy wyszłam z łazienki Leon był już ubrany. Zeszliśmy razem na dół gdzie czekali na nas Diego z Fran. Pojechaliśmy do najdroższej restauracji w Buenos Aires. Zajęliśmy wolny stolik i każdy wybrał co chce zjeść. Tylko ja nie wiedziałam co mam wybrać.
- A ty na co masz ochotę, skarbie?
- Na spaghetti.- odpowiedziałam.
Kelner przyjął zamówienie i odszedł. Diego i Fran o czym rozmawiali, ale nie wiem dokładnie, bo bardziej byłam zajęta przyglądaniu się Leonowi.
- Czemu mi się tak przyglądasz?
- Bo lubię.- zbliżył się do mnie tak, że nasze usta dzieliło kilka milimetrów.
- Daj buziaka.
Nie czekając ani chwili dłużej wbiłam się w jego usta.
- Znaleźlibyście sobie bardziej prywatne miejsce.
Po 30 minutach przynieśli nasze jedzeni i zaczęliśmy jeść. Gdy skończyliśmy Leon uparł się, że to on zapłaci. Wyszliśmy razem z restauracji.
- My idziemy jeszcze na spacer.
- Okej.
Leon splótł nasze dłonie razem i poszliśmy w kierunku parku.
- Tak się cieszę, że wróciłeś szybciej.
- Ja też. Stęskniłem się.
- Ja jeszcze bardziej. Bez ciebie jest tak nudno.
Po godzinnym spacerze wróciliśmy do domu.
- Zaniesiesz mnie do sypialni?
- A co za to dostanę?
- Buziaka.
- A wieczorem?
- Jak będziesz grzeczny.
Leon podszedł do mnie i wziął na ręce. Po chwili leżałam już na łóżku w naszej sypialni. Kiedy Leon chciał wstać przyciągnęłam go do siebie. Wbiłam się w jego usta. Oddał każdy pocałunek. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Muszę popracować. Za godzinę przyjdę do ciebie.- pocałował mnie szybko i wyszedł.
Dawno nie rozmawiałam z Ludmiłą, więc zadzwoniłam do niej i umówiłam się z nią w parku. Schowałam telefon do torebki i zeszłam na dół.
- Kochanie idę do parku.- krzyknęłam.
- A po co?- spytał wychodząc z gabinetu.
- Spotkać się z Lu. Dawno nie rozmawiałyśmy.- już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie Leon.
- Nie zapomniałaś o czymś?
Podeszłam do niego i pocałowałam w policzek.
- Czemu nie w usta?
- Bo nie.- uśmiechnęłam się.
Klepnął mnie w tyłek po czym przyciągnął do siebie. Wbił się w moje usta. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie.
- Kiedy wrócisz?
- Za godzinkę powinnam być.
- To idź już, bo się spóźnisz.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z domu. Kiedy byłam już w pobliżu parku zobaczyłam Lu rozmawiającą z jakąś dziewczyną. Podeszłam do nich i rozpoznałam tą dziewczynę.
- Naty.- przytuliłyśmy się.
- Cześć Violu jak ja Cię dawno nie widziałam.
- Naty przyjechała wczoraj chciała się z nami spotkać. Miałam do ciebie dzwonić, ale mnie wyprzedziłaś.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś jak przyleciałaś?
- Chciałam wam zrobić niespodziankę.
- To Ci się udało. A teraz opowiadaj co u ciebie.- powiedziała Lu.
- Ogółem po staremu. Pewnie słyszałyście o tym, że poroniłam. Z początku przez 2-3 dni było ciężko, ale przyjechał Maxi i już o tym nie myślę. W końcu będą mogła mieć jeszcze gromadkę dzieci. Zwłaszcza, że ja i Maxi znowu jesteśmy razem.
- A właśnie dlaczego nie przyleciał z tobą?
- Musiał już wracać do pracy.
- Na ile przyleciałaś?
- Jutro wieczorem mam samolot.
- Szkoda, że tak szybko wracasz. Musimy jakoś wykorzystać ten czas. Nie widziałyśmy się ponad 3 miesiące.
- Macie rację.
- Idziemy do centrum?
- Oczywiście. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłyśmy razem na zakupach w trójkę.
- No to idziemy.
Po 20 minutach byłyśmy w centrum. Po kilku godzinach chodzenia po sklepach każda z nas miała po kilka toreb. Poszłyśmy do kawiarni na kawę. Rozmawiałyśmy, wspominałyśmy, śmiałyśmy, ale przerwał nam mój telefon. Dzwonił Leon, więc odebrałam.
Rozmowa telefoniczna:
L: Gdzie ty jesteś?! Dlaczego nie odbierasz telefonu?
V: Jestem z dziewczynami  w centrum.
L: Miałaś iść do parku spotkać się z Ludmiłą.
V: Wytłumaczę Ci w domu.
L: Kiedy masz zamiar wrócić? Miałaś wrócić kilka godzin temu.
V: Nie wiem. Niedługo powinnam być.
Rozłączyłam się i schowałam telefon z powrotem do torebki.
- Leon?
- Tak. Na dodatek wkurzony na maksa.
Po godzinie wróciłam do domu. Kiedy weszłam do salonu zobaczyłam siedzącego w salonie Leona.
- Nareszcie raczyłaś wrócić do domu.
- Nie rozumiem o co Ci chodzi. Nie mogę spotkać się z przyjaciółkami.
- Możesz, ale mogłaś do mnie zadzwonić albo chociaż odebrać telefon. Dzwoniłem z 40 razy i dopiero raczyłaś odebrać.
Jest mega zły. Nie chcę się z nim kłócić muszę to jakoś załagodzić. Podeszłam do niego i usiadłam na kolanach.
- Kochanie nie gniewaj się.
- Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.
- Przepraszam. Naty zrobiła nam niespodziankę i przyleciała. Jutro wieczorem wylatuje, więc chciałyśmy ten czas spędzić razem.
- Jeszcze raz tak zrobisz, a Luke znowu będzie twoim ochroniarzem i będzie wszędzie za tobą chodził.
- Obiecuję, że już więcej tak nie zrobię.
Uśmiechnął się i mnie pocałował. Co oznacza, że upiekło mi się. Oddałam pocałunek i zaczęłam rozpinać mu koszulę.
- Kotku jestem zmęczony.
- W takim razie idę zjeść jakąś kolację.
Wstałam i udałam się do kuchni kręcąc zgrabnie tyłkiem. Usłyszałam tylko głośne westchnięcie Leona i zaczął przeklinać pod nosem. Z triumfalnym uśmiechem weszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapkę. Gdy zjadłam poczułam ręce Leona na swojej talli. Po chwili zaczął całować moją szyję. Odwrócił mnie w swoją stronę. Wbił się w moje usta i nie przestając mnie całować zaczął rozpinać moją koszulę.
- Ponoć jesteś zmęczony.
- Już nie.
Nagle podniósł mnie, a ja oplotłam go nogami w pasie. Kiedy weszliśmy do naszej sypialni przycisnął mnie do ściany. Po kilku minutach popchnął mnie na łóżko, a sam położył się na mnie. Dalej wiadomo do czego doszło.

Witam, witam kochani. Przychodzę do was z kolejnym rozdziałem. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Osobą, która weszła do domu okazał się Leon. Większość się domyślała, że to ona. A kolejną niespodzianką jest przylot Naty. Podniosła się po poronieniu i nareszcie ona i Maxi są razem. Verdas zły, bo Viola nie odbiera i nie poinformowała go, że wróci później. Dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem.
Buziaki,
Zuza.

CZYTASZ=KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ