poniedziałek, 28 grudnia 2015

One Shot: Wyjątkowy Rok




Nareszcie weekend. Jak co piątek szykuję się na imprezę. Dzisiaj 14 luty. Walentynki. A co może robić Violetta w Walentynki? Imprezować do białego rana z dziewczynami. Mam pecha do miłości.

- O czym tak myślisz?
- O tym, że mam pecha do miłości.
- Oj tam, oj tam. Nie masz. Po prostu nie znalazłaś jeszcze tego jedynego.
- Przydałoby się go w końcu znaleźć w końcu mam już 22 lata.
- Nie zapominaj, że ja też mam tyle lat i księcia na białym koniu również jeszcze nie znalazłam.
Spojrzałam na Fran i zaczęłam się śmiać.
- No co? Taka prawda.
- Nic, nic. Dobra idę się malować, bo jak zwykle będę nie gotowa.
Wypiłam szybko kawę i zaczęłam robić makijaż.
- Wiesz już w co się ubierzesz?
- Oczywiście. Czarna sukienka, wysokie czarne szpilki i oczywiście dodatki.
- Uuu.
Skończyłam makijaż i weszłam do garderoby w celu ubrania sukienki. Założyłam wcześniej wspomnianą czarną sukienkę, która sięgała mi do połowy ud oraz wysokie szpilki. Założyłam jeszcze tylko bransoletkę, poprawiłam włosy i byłam gotowa. Wyszłam z garderoby i razem w Fran zeszłyśmy na dół.


Impreza trwa już od dobrych kilku godzin. Fran tańczy z jakimś kolesiem, którego niedawno poznała, a ja siedzę z naszymi przyjaciółmi w loży i pijemy drinki.
- Violu zatańczymy?
- Jasne.
Wstałam i razem z Leonem poszliśmy na parkiet. Przez wypity alkohol nasz taniec stał się trochę erotyczny.


Następnego dnia obudziłam się z wielkim kacem. Tak właśnie kończy się picie Violetty Castillo. Gdy podniosłam się do pozycji siedzącej zauważyłam, że nie jestem w swojej sypialni tylko Leona, a na dodatek nie mam nic na sobie. Szybko owinęłam się kołdrą i wstałam. Założyłam swoje ciuchy, które leżały porozwalane po całym pokoju. Czy ja naprawdę przespałam się z Leonem? No raczej, idiotko. Skarciłam się w myślach. Wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Apartament Leona był całkiem spory, ale szybko znalazłam Leona w jego biurze. Stał do mnie tyłem i rozmawiał przez telefon. Po tonie jego głosu wnioskuję, że jest zły.
- Nie! Powiedz mu, że mogę się z nim spotkać najwcześniej za dwa dni. Nie interesuje mnie to!
Rozłączył się i rzucił telefon na biurko. Cicho zapukałam.
- Co?- warknął.
Odwrócił się w moją stronę i wyraz jego twarzy od razu złagodniał.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało.
- Wyspałaś się? Jak się czujesz?
- Tak sobie. Głowa mnie trochę boli. Przyszłam tylko powiedzieć, że wracam już do siebie.
- Zostań. Chociaż na śniadanie. Alice zaraz poda śniadanie.
- Nie chcę ci przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz.- uśmiecha się do mnie słodko.
- Dobrze, zostanę.
Podchodzi do mnie i razem idziemy w stronę jadalni. Alice akurat podała śniadanie.
- Zostawię państwa samych.
Już po chwili zostajemy sam na sam. Jemy w ciszy, którą postanawiam przerwać.
- Leon...
- Tak?
- Znaczyło to coś dla ciebie?
Patrzy na mnie i już ma odpowiedzieć, ale jego Iphone zaczyna dzwonić. Wyjmuje go z kieszeni spodni i patrzy na wyświetlacz.
- Przepraszam na chwilę.
Odchodzi kawałek i dopiero odbiera. Z rozmowy wywnioskowałam tylko, że dzwoni jego asystentka. Kiedy skończył wrócił, ale nie odpowiedział na moje pytanie. Poczułam wielkie rozczarowanie. Może ta noc nic dla niego nie znaczyła tylko nie wie jak mi to powiedzieć. Śniadanie dokończyliśmy w ciszy.
- Odwiozę cię.
- Nie, dzięki.
- To nie podlega dyskusji.
Wstajemy i udajemy się w stronę wyjścia. Wsiadamy do jego czarnego audi R8 i już po chwili jesteśmy w drodze do mojego domu.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.- powiedziałam cicho.
Westchnął głośno, ale nic nie powiedział. Po dłuższej chwili przerwał tą ciszę.
- Dużo to dla mnie znaczyło. Nawet nie wiesz jak bardzo.
Słysząc te słowa z jego ust od razu na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
- A dla ciebie?
- Dla mnie też.
Jego dłoń nagle znalazła się na moim udzie. Spojrzał na mnie kątem oka po czym wrócił do patrzenia na drogę, ale cały czas jego dłoń była na moim udzie. Po kilkunastu minutach drogi zatrzymaliśmy się pod moim domem.
- Muszę jutro polecieć na kilka dni do Francji.
- Och.
- Od razu jak wrócę to się odezwę.
- Będę czekać.- uśmiecham się w jego stronę po czym składam na jego ustach delikatny pocałunek.
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
Wychodzę z samochodu i jak najszybciej wchodzę do domu. Poznałam Leona jakoś miesiąc może dwa miesiące temu, a teraz kiedy coś pomiędzy nami zaszło chyba coś do niego poczułam. Smutno mi, że wyjeżdża, ale mam nadzieję, że szybko wróci.



Całe popołudnie minęło mi dosyć szybko i w miłej atmosferze. Spotkałam się z Diego moim przyjacielem od lat. Aktualnie przeglądam portale społecznościowe, na których już pojawiło się kilka moich zdjęć z Leonem.
- Violetta!
Słyszę krzyk Ludmiły, która już po chwili wpada do mojego pokoju. Zamyka za sobą drzwi i patrzy na mnie przeszywającym wzrokiem.
- Co się stało?- pytam zdezorientowana.
- Pytasz mnie czy coś się stało?! Przespałaś się z Verdasem!
- No i co w związku z tym?
- Nie wiesz jaki jest Leon.
- A ty niby wiesz?!
- Tak. Nie chciałam ci tego mówić, ale znam Leona od kilku lat. Uwierz mi nie jest idealny tak jak myślisz.
- Nie rozumiem.
- Szuka sobie panienki na jedną noc, a potem zostawia bez słowa. Moja kuzynka już przez niego cierpiała.
- Nie wierzę.
Leon naprawdę taki jest?
- Jak mi nie wierzysz to możesz się go spytać.
- Jutro rano wylatuje do Francji na kilka dni.
- No to już możesz o nim zapomnieć. Moją kuzynkę też tak zbył.
- Chcę zostać sama.
- Violetta...
- Nie. Proszę cię idź. Chcę zostać sama.
- Dobrze, ale obiecaj, że jutro pogadamy.
- Obiecuję.
- Pa.
Po chwili zostaję sama. Zamykam laptopa po czym kładę się na łóżku. Czy to co powiedziała Lu to prawda? Przecież ona nigdy cię nie okłamała, a Leona znacz niecałe dwa miesiące. Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą od razu starłam. Muszę o nim zapomnieć.


Minęły dwa tygodnie od ostatniego spotkania z Leonem. Dowiedziałam się od Fede, że wrócił dwa dni temu do Buenos Aires. Potwierdzeniem tego co powiedziała mi Ludmiła jest to, że nie zadzwonił do mnie choć mi to obiecał. No cóż widocznie Ferro jak zawsze miała rację. Wyciągam telefon z torebki w celu sprawdzenia, która godzina. Nagle na wyświetlaczu pojawia się numer Leona. Odebrać? W końcu wciskam zieloną słuchawkę i przykładam telefon do ucha.
 -Cześć.
- Hej.
- Spotkamy się dzisiaj?
- Mam już plany.
- Niby jakie?
- Jakieś na pewno.- burczę.
- Violetta przestań kłamać i powiedz o co ci chodzi. Jesteś jakaś inna. Coś się stało?
- Nie mam czasu rozmawiać. Pa.
Rozłączam się i rzucam Iphona na łóżko. Zadzwonił do mnie, chciał się spotkać. Może jednak nie jest taki jak mówiła Ludmiła? Nagle słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę.
Do środka wchodzi moja gosposia.
- Przyszedł ktoś do pani.
- Kto?- przecież z nikim nie byłam dzisiaj umówiona.
- Leon Verdas.
Co?! Leon tu przyszedł.
- Powiedz, żeby poczekał w salonie.
- Dobrze.
Wychodzi, a ja szybko poprawiam swoją sukienkę oraz włosy i schodzę na dół. Kiedy wchodzę do salonu Leon stoi do mnie tyłem. Odwraca się w moją stronę.
- Możemy porozmawiać?
- Masz 10 minut.- mówię oschle i siadam na sofie.
Muszę być twarda. Nie mogę mu pokazać jak bardzo za nim tęskniłam.
- Dlaczego taka jesteś? Coś się stało?
- Sam sobie odpowiedz. Nie rozumiem co ty w ogóle tutaj robisz. W końcu jestem pewnie jedną z wielu panienek, którą wykorzystałeś i porzuciłeś.
- Co?
- Ludmiła mi wszystko powiedziała.
- Mogę ci to wyjaśnić. Faktycznie kiedyś tak wyglądało moje życie, ale teraz to wszystko należy do przeszłości. Jeszcze jakiś czas temu tylko to się dla mnie liczyło jednak to wszystko się zmieniło kiedy poznałem ciebie wtedy na imprezie dobroczynnej twoich rodziców.
- Nie musisz mi się tłumaczyć. Przecież i tak ci na mnie nie zależy.- mówię ze smutkiem po czym wstaję.
- Myślisz, że gdyby mi na tobie nie zależało to teraz bym był tutaj?
Podchodzi do mnie i staje naprzeciw mnie.
- Nie wiem.- odpowiadam cicho.
- Cholernie mi na tobie zależy.
Patrzę w jego oczy i widzę szczerość. Może jestem naiwna albo głupia, ale wierzę mu. Uśmiecha się do mnie delikatnie, a ja składam delikatny pocałunek na jego ustach. Jego ręce wędrują na moją talię i pogłębia pocałunek.




Po tym wszystkim, po dwóch tygodniach tęsknoty za Leonem, rozmowie z nim i podjęciu ważnej decyzji teraz leżymy i obściskujemy się na kanapie.
- W wieku jedenastu lat miałam takie jedno wielkie marzenie.
- Jakie, kotku?- spytał Leon, który leżał na mnie i składał delikatne pocałunki na moich ustach.
- Żeby zostać modelką.
- Och. I co spełniło się?
- Tak, ale po roku przestało mnie to interesować. Teraz czasem wezmę udział w jakiejś sesji albo pokazie.
- Ja zawsze marzyłem żeby przejąć firmę po moim tacie. Imponował mi, że na tylu rzeczach się znał. Pamiętam, że zawsze go o wszystko wypytywałem. No i udało się.
- Gratuluję, kochanie.- mówię po czym składam na jego ustach pocałunek.- Obejrzymy jakiś film?
- Nie. To miał być nasz wieczór.
- I jest.
- Bez żadnych romansideł. Tylko ty i ja.
Uśmiechnął się i wrócił do składania delikatnych pocałunków na moich ustach.



- Zapraszam cię dzisiaj na kolację. Ja i ty. Przy świecach...
- Od kiedy z ciebie taki romantyk?
- Odkąd poznałem ciebie. Bądź gotowa na siedemnastą.
- Już idziesz?- pytam smutna.
- Muszę jeszcze załatwić coś w firmie. Do później.
- Do później.
Pocałował mnie szybko i wyszedł. Po chwili słyszę dzwonek do drzwi. Kiedy je otwieram widzę Ludmiłę i Cami.
- Wytłumaczysz mi co tu robił Leon?!
- Ludmiła uspokój się.
- Mówiłam ci jaki on jest.
- Wiem. Rozmawiałam z nim. Zmienił się.
- I co uwierzyłaś mu?
- Tak. Kocham go. I lepiej się z tym pogódź, ponieważ jesteśmy razem.
- Co?! Oszalałaś!
- Gratuluję Violu.
- Dzięki.
- Ale Violetta...
- Ludmiła skończ.
- Żebyś zaraz nie przyszła do mnie z płaczem.
Ludmiła wychodzi, a ja zostaję z Cami.
- Zobaczysz przejdzie jej. Wróci i przeprosi.
- Mam nadzieję. Nie chcę się z nią kłócić.
- Masz jakieś plany na wieczór?
- Tak. Leon zaprosił mnie na kolację.
- Uuu może faktycznie się zmienił. Cieszę się. że jesteś szczęśliwa.



Obudziłam się, ponieważ było mi za gorąco. Leon oplątał się dookoła mnie, jak jakiś bluszcz. Nie chcę go budzić. Tak słodko wygląda. Wczoraj po kolacji przyjechaliśmy do jego apartamentu i bardzo miło spędziliśmy resztę wieczoru. Poczułam jak porusza się, a po chwili otwiera swoje piękne oczy.
- Dzień dobry, kotku.
- Dzień dobry, kochanie.
Uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach, który po chwili pogłębił. Oderwaliśmy się od siebie po dłuższej chwili.
- Idę zrobić śniadanie.
- Poleżmy jeszcze chwilę.
Zaczęliśmy się całować, a po chwili leżałam już pod nim.
- Miałeś robić śniadanie.
- Teraz mam ochotę na ciebie.



Po śniadaniu Leon odwiózł mnie do domu.
- Wejdziesz?
- Za godzinę mam spotkanie.
- Proszę. Na chwilę.
- Nie umiem ci odmówić.
Wchodzimy do środka i siadamy na kanapie.
- Powiesz mi o co chodzi?
- Nie rozumiem.
- Od wczoraj jesteś smutna.
- Pokłóciłam się z Ludmiłą.
- O co?
- O nasz związek.
- A co ona ma do naszego związku?
Jego humor od razu się zmienia. Już nie jest wesoły. Teraz jest zły.
- Nie wierzy, że się zmieniłeś.
- Niech jej to nie obchodzi.
- To moja przyjaciółka.
- To nie znaczy, że ma ci układać życie!
- Nie musisz od razu krzyczeć.
- Porozmawiamy później.
Bez pożegnania wychodzi trzaskając drzwiami. Siadam zrezygnowana na sofie. Nie dość, że z Ludmiłą się pokłóciłam to jeszcze z Leonem.



- Violetta musisz się odprężyć.
- Niby jak?
- Mam pomysł. Znam dobre masażystki.
- Nie wiem. Jakoś nie mam ochoty.
- Nie przyjmuję odmowy. Ubieraj się i idziemy.
- Niech ci będzie.
Dobrze, że chociaż z Diego da się normalnie pogadać.



- Diego jesteś boski. Dzięki, że namówiłeś mnie na ten masaż.
- Nie ma za co, piękna.
Podczas masażu kompletnie zapomniałam o wszystkich problemach, kłótniach. Odprężyłam się na maksa. Chyba muszę wziąć numer od Diego do tych masażystek.
- Sorry, że spytam, ale o co pokłóciłaś się z Ludmiłą?
- O Leona.
- A z Leonem o co się pokłóciłaś?
- O Ludmiłę.
- Hahaha. Serio?
- Tak. Ludmiła nie wierzy, że Leon się zmienił, a on wkurza się, że Lu wtrąca się w nasz związek.
- Violetta nie chcę tutaj kogoś bronić czy coś, ale Leon moim zdaniem ma rację. Okej Ludmiła znała Leona wcześniej, ale ludzie się zmieniają, a z twoich opowieści wynika, że faktycznie się zmienił.
- Może i masz rację, ale to nie znaczy, że musiał od razu się tak denerwować.
- Ja tylko powiedziałem co myślę. Nie chcę się kłócić. Pójdziemy do kawiarni na rogu?
- Jasne.
- Będziesz na imprezie charytatywnej rodziców Federico?
- Tak.



Minęły trzy dni od mojej kłótni z Leonem. Nie odezwał się do mnie, nie napisał, nie zadzwonił. Dzisiaj jest bal charytatywny rodziców Fede. Przez kłótnię z Leonem nie mam na nic ochoty, ale obiecałam, że przyjdę. Z Ludmiłą pogodziłam się wczoraj. Przyszła, przeprosiła i jest tak jak kiedyś. Teraz siedzę i czekam aż moja makijażystka skończy mnie malować.
- I jak?- pyta kiedy kończy.
- Jak zawsze bosko.
Zapłaciłam Mii i szybko wróciłam do domu, żeby się przebrać.



- Violetta jak ty ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję, panu.
Po przywitaniu się z rodzicami Federico idę przywitać się z moimi przyjaciółmi. Oczywiście wszyscy wyglądają zjawiskowo. Przychodzi coraz więcej ludzi. Większość już znam z balu moich rodziców. Nagle wszystkie kobiety zaczynają szeptać na temat jakiegoś mężczyzny, który wszedł.
- Ciekawe kto to?
- Może twój przyszły mąż, Cami.
- Oj Violu chyba jak już to twój. Leon przyszedł.
Odwracam się w stronę wejścia i widzę jego. Podchodzi do nas i wita się ze wszystkimi.
- Porozmawiamy?- zwraca się w moją stronę.
- Okej.
Wchodzimy o dziwo do toalety, która jest przeznaczona dla gości.
- Tutaj będziemy mogli spokojnie porozmawiać.
- O czym chcesz rozmawiać?
- O nas. Przepraszam, że wtedy tak się uniosłem. Po prostu to wszystko należy do przeszłości, a ona ciągle o tym przypomina.
- Nic się nie stało.
- Tęskniłem.
Podchodzi do mnie i wbija się w moje usta. Jego ręce od razu oplatają moją talię. Oddaję pocałunek, pogłębiając go.



- Jak to spóźnia ci się okres?!
- Normalnie, Lu. Powinnam dostać w tamtym tygodniu, a zawsze miałam jak w zegarku.
- Zabezpieczacie się?
- Tak, ale...
- Ale co?
- Pamiętasz walentynki?
- Tak.
- Nie pamiętam żebyśmy się wtedy zabezpieczali. Byliśmy pijani. A ja wtedy nie brałam tabletek.
- Violetta musisz zrobić test.
- Nie chcę. Boję się.
- Musisz. Może nie jesteś w ciąży.
- Masz rację. Mam chyba jakiś test w łazience.
Szybko poszłam do łazienki i wyjęłam test z mojej kosmetyczki. Zrobiłam wszystko według instrukcji i zostało mi tylko czekać na wynik.
- I co?
- Jestem w ciąży.- powiedziałam cicho i podałam jej test, na którym są dwie kreski.
- No to nieźle. Za pierwszym razem od razu strzelił ci gola. Musisz mu powiedzieć.
- Najpierw chcę pójść do lekarza.
- I tak tego nie ukryjesz. Od walentynek minął już miesiąc ponad.
- Akurat teraz. Wszystko pomiędzy mną, a Leonem układa się super. Jak ja mu teraz powiem, że jestem w ciąży. Zostawi mnie.
- Nie zostawi.
- A jeżeli on jeszcze nie jest gotowy na dziecko? Znamy się dopiero trzy miesiące, a jesteśmy razem zaledwie niecały miesiąc.
- Uspokój się to źle wpływa na dziecko.
- Jak mam być spokojna?! Jestem w ciąży.



- Mówiłaś, że bierzesz tabletki!
- Bo brałam. Skąd miałam wiedzieć, że się z tobą prześpię. To nie tylko moja wina.
- Masz rację. Mogłem tego dopilnować, a teraz co ja z tego mam?
- Ciężarną dziewczynę, której nie chcesz.
- Kochanie, spokojnie. Poradzimy sobie.
Objął mnie w talii.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też.- odpowiadam.



Po 12-godzinnym porodzie nareszcie mogę wziąć naszą kruszynkę na ręce. Jest taka malutka.
- Ma twój nosek.
- Nasza księżniczka.
- Jak ją nazwiemy?
- Victoria.- mówię wpatrzona w małą.
- Podoba mi się.
- Chcesz ją potrzymać?
- Jasne.
Podaję mu delikatnie małą, a Leon uśmiecha się do niej. Po godzinie mała zasypia. Mimo, że urodziłam przed terminem dwa tygodnie z małą wszystko w porządku.



Patrzę na małą, która dopiero co zasnęła. Do pokoju wchodzi Leon. Podchodzi do mnie i obejmuje mnie w talii.
- Dziękuję. To najlepszy prezent urodzinowy jaki mogłem dostać. I pomyśleć, że z początku nie byłem do tego przekonany, ale ważne, że kocham was najbardziej na świecie.
- A my ciebie.



Nigdy nie lubiłam świąt, ale odkąd mam swoją rodzinę wszystko się zmieniło. Victoria ma już prawie dwa miesiące. Jak ten czas szybko leci. Przed chwilą mała zasnęła,a my z Leonem stroimy choinkę.
- To będą wyjątkowe święta. Kiedy przyjeżdżają twoi rodzice?
- Jutro nad ranem. Victoria śpi, więc mamy jeszcze chwilę czasu dla siebie.
- Skończyłeś zakładać lampki?- spytałam kiedy zaczął całować mnie po szyi.
- Tak. Założyłem też łańcuch. Wszystko zrobiłem.
Złożył delikatny pocałunek na moich ustach, który pogłębiłam. Popchnął mnie na kanapę, a sam położył się na mnie. Nie przestając się całować zaczęłam rozpinać koszulę Leona.



Każdy rozpakował już swoje prezenty.
- Dziękuję za zegarek kochanie.
- A ja dziękuję za prześliczną bransoletkę.
- Mam dla ciebie jeszcze jeden prezent.
- Jaki?
Nagle rozmowy ucichły i wszyscy patrzyli na nas. O co chodzi?
- Wiesz jak bardzo cię kocham. Chcę spędzić z tobą i Victorią resztę swojego życia.
Nagle robi to czego się nie spodziewałam. Klęka i wyjmuje z kieszeni czerwone pudełeczko.
- Wyjdziesz za mnie?
W moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Mogłam powiedzieć tylko jedno.
- Tak.
Wyjął pierścionek i założył mi go na palca.
- Kocham Cię.
- Ja ciebie bardziej.
Zaczęliśmy się całować, a wszyscy bili brawo. Jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Leon wziął naszą kruszynkę na ręce. Mała od razu się do niego zaczęła uśmiechać.



To już dziś. Sylwester. Od kilku dni jestem narzeczoną Leona. Do tej pory nie mogę napatrzeć się na pierścionek zaręczynowy. Jest taki cudowny.
- O czym tak myślisz?
- O wszystkim.
- Podoba ci się pierścionek?
- Bardzo.
- Widać. Ciągle na niego patrzysz.- zaśmiał się.
- Bo dostałam go od mojego ukochanego narzeczonego.
Podchodzę do niego i całuję.
- Jesteśmy sami w domu?
- Tak. Angie zabrała Viki.
- Do przyjścia gości mamy jeszcze trochę czasu.
Zaczął całować moją szyję.
- Muszę jeszcze ogarnąć w domu.
- Pomogę ci później.



Założyłam szybko na siebie koszulę Leona i zaczęłam poprawiać swoje włosy.
- Leon wstawaj. Mamy tylko dwie godziny. To wszystko przez ciebie.
- Moja wina, że mam taką boską narzeczoną.
- Wstawaj.
- Jak dasz buzi.
Ubieram szybko legginsy i nachylam się żeby dać mu buzi, ale on przyciąga mnie do siebie i już po chwili leżę pod nim. Zaczyna składać delikatne pocałunki na moich ustach. Powoli przechodzi na moją szyję.
- Leon...
- Tak, skarbie?
- Musimy wstać.
Odrywa się od mojej szyi i składa szybki pocałunek na moich wargach.
- Odbiorę to sobie później.
Wstajemy i schodzimy szybko na dół, żeby posprzątać.


-6..., 5..., 4..., 3..., 2..., 1...- odliczamy głośno.
Nagle na niebie zaczęły pojawiać się fajerwerki.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Leon złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Rok 2015 był jednym z najlepszych. Zyskałam cudownego narzeczonego i zostałam szczęśliwą mamusią. Już nic więcej nie potrzebuję do szczęścia.


Bum, bum, bum jest i niespodzianka. Mam nadzieję, że się spodobała. Trochę długi wyszedł. Z początku miał być on tylko świąteczny, ale jako, że zbliża się sylwester to trochę pozmieniałam. Nie wiem jak wam, ale mi się bardzo podoba. Czekam na wasze opinie. Jeżeli będzie dużo komentarzy to jutro albo w środę pojawi się rozdział IV i w najbliższym czasie może pojawić się jeszcze jeden One Shot.
Buziaki,
Zuza.

PS. Jeżeli są jakieś błędy to z góry przepraszam.

9 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Cudooo *-*
      Co tu więcej napisać?
      Zazdroszcze talentu :*
      Czekam na rozdział.
      Pozdrawiam, życzę weny i zapraszam do mnie :*

      Usuń
  2. OS perełka :*
    Zajebisty! ♡
    Happy end!
    To najważniejsze 😀

    Buziaczki :* ❤

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękniutki.
    Masz talent. Tylko pozazdrościć;)

    Zapraszam do mnie http://kochamleonetteforever.blogspot.de/?m=1

    Pozdrawiam Patty;*
    Buziaczki♥♡♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo i ekstra że jest długi, takie są najlepsze
    Sylwia Blanco

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest super,bardzo mi się podoba.
    Martyna :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest piękne <3
    Jesteś taka utalentowana, że szok....
    KOCHAM!!
    Czekam na więcej :*
    I zapraszam do mnie :)
    Twoja
    Violetta Vilu <3

    OdpowiedzUsuń